Rozchwytywana
Nie wygłoszę niczego odkrywczego, jeśli oznajmię, że spadł śnieg. Najlepszy komentarz na ten temat znalazłam wczoraj:
Dzisiaj zakończyła się długo wyczekiwana konferencja w Podkowie. Nie czułam się na siłach, żeby tam uczestniczyć, ale zobowiązałam się, więc przyjechałam. Byłam rozłożona, ledwo mówiłam, kaszel mnie zaczął męczyć, dobrze, że do śpiewania była Ania, która bardzo mi pomogła, żebym nie zawaliła swojej działki na tej konferencji. Bardzo dobrze spędzony czas, chociaż już wszystko mi wiruje przed oczami.
Z szalonych perypetii muszę wspomnieć o następującej: w ciągu tego weekendu miałam 3 telefony. Jak? Wspominałam już, że mój telefon się zepsuł. Niestety próby reanimacji nic nie dały. Co gorsza w piątek okazało się, że telefon mojej sąsiadki , od której miałam telefon zastępczy (Nokia, telefon nr 1), padł i potrzebuje odzyskać swój stary. Trudno się mówi, pojechałam w sobotę na nabożeństwo z kartą SIM zamkniętą w pudełku, szczęśliwa, że nikt ode mnie niczego nie chce. Ale najciekawsza historia była wczoraj, kiedy uświadomiłam sobie, że następnego dnia muszę wstać wcześnie i nie mam w domu żadnego budzika. A w nocy miała być zmiana czasu. Schodziłam zrezygnowana po schodach z Anią, kierując się powoli na kolejkę do domu i przechodził tam Mariusz. Pomyślałam: a co mi tam, zagadnę, czy nie ma jakiegoś budzika. Skończyło się tak, że zaofiarował mi swój własny telefon, żebym mogła rano wstać i przyjechać na konferencję do Podkowy. Rozwalił mnie zupełnie tym gestem. Kto by tak zrobił? Mało tego: każdy normalny człowiek, nawet jak już użyczy swój jedyny telefon, to wykasowuje prywatne wiadomości, żeby nikt do nich nie zaglądał. On nawet o tym nie pomyślał, dał go tak, jak stał, tylko kartę przełożyłam. Tak szczerego, życzliwego człowieka z takim prostolinijnym podejściem dawno nie spotkałam. Tym sposobem miałam na całą noc Nokię, telefon nr 2.
Śnieg zasypał chodniki i niestety nie mogłam już przemieszczać się rowerem. W kolejce do Podkowy spotkałam Anię, która nocowała u Domi i powiedziała mi, że Domi ma dla mnie telefon zastępczy, który miała wcześniej od Estery, bo ona dostała telefon od Ani i tamten jest wolny. Zatem po południu zajrzałam do Domi, zrobiłam jej zakupy, bo leżała rozłożona w domu, pogadałyśmy, obejrzałyśmy "Step up", pochłonęłyśmy paczkę ciasteczek korzennych moczonych w herbacie i dostałam Motorolę, telefon nr 3. Jest zabawny, srebrny z klapką, normalnie tylko tipsów mi do niego brakuje i jest lans na maksa. Nie mogę go rozszyfrować, ma jakieś przedziwne ustawienia. Zdecydowanie się do niego nie przyzwyczaję i muszę kupić normalnego SE.
Chyba jestem przemęczona. Znajomi wysyłają mi kolejne zaproszenia na najbliższy długi weekend: przyjedź tu, zaśpiewaj tam, a może pojedziesz z nami gdzieś jeszcze... A ja najchętniej zaszyłabym się w domu albo pojechała do rodziców, albo gdziekolwiek, gdzieś, gdzie wcale nie muszę być pożyteczna, nie potrzebuję niczego śpiewać albo robić inne rzeczy.
Niech mnie ktoś przytuli...
Komentarze