Translate

Inny świat.



Jakiś tydzień temu natchnęło mnie niespodziewanie po pracy, żeby odwiedzić miejsce, którego dawno nie odwiedzałam - bibliotekę. Tak to jakoś przez ostatnie lata bywało, że nie odwiedzałam biblioteki, bo ledwo mi starczało czasu na przeczytanie bieżących lektur, a co dopiero czegoś dodatkowego. W ramach relaksu wolałam posiedzieć na necie albo obejrzeć jakiś film. Ale ostatnio wieczorami zrobiło mi się trochę czasu wolnego, a nie miałam nic ciekawego do oglądania i mama poleciła mi zacząć coś czytać.
W dzieciństwie przeszłam przez czytanie bardzo dogłębnie. Czytałam nałogowo, co popadnie. W bibliotece spędzałam całe godziny, przeglądając półki z książkami, pomagając pani wypisywać karty czytelników. Mama musiała robić mi ograniczenia na książki, bo byłam zupełnie oderwana od rzeczywistości. Ale to był najmilej spędzany czas, kiedy nikt mnie nie poganiał, kiedy nie musiałam zajmować się nauką czy pracą, ale mogłam usiąść z czymś smacznym i pogrążyć się w lekturze.
Obecnie nieraz, kiedy wchodzę do księgarni lub antykwariatu, ogarnia mnie takie odurzenie i onieśmielenie. Zapominam o wszystkim, co się wokół dzieje i przeglądam okładki. Wiem, że nie będę mogła sobie na książki pozwolić, bo są drogie. Ale samo oglądanie i świadomość, że one nadal istnieją i wciąż powstają nowe, przynosi takie uczucie szczęścia :)
Pamiętam, jak chyba 2 lata temu, kiedy mieszkaliśmy miesiąc w Warszawie, wybierałam się wieczorami do Empiku, żeby poczytać nową powieść Musierowicz. Ola i Filip byli w pracy, nie chciałam siedzieć sama w mieszkaniu, więc jechałam do Złotych Tarasów, żeby poczytać. Było... niesamowicie :)


Bibliotekę na osiedlu mamy niewielką, ale przypomniała mi dzieciństwo, jak buszowałam między półkami. Spędziłam tam chyba ponad pół godziny, przeglądając półki powieści dla dorosłych. Cóż za awans ;) patrzeć na tytuły, o których tylko gdzieś słyszałam, a nie miałam okazji przeczytać ;) wypatrzyłam chyba kilkanaście książek, które chciałabym przeczytać, ale limit na dzień wynosił pięć. Ostatecznie wybrałam trzy. Spędziłam jeszcze chwilę czasu na rozmowie z bibliotekarką o powieściach Jane Austen, o nowym systemie katalogowania i wyszłam oszołomiona i szczęśliwa jak po odwiedzinach w innym świecie :)
Zaczęłam czytać Katedrę Marii Panny w Paryżu Wiktora Hugo, znaną także pod tytułem "Dzwonnik z Notre Dame". Mam szacunek do tego autora po Nędznikach. Nie pamiętam już, czy czytałam książkę, czy oglądałam film, czy jedno i drugie, ale byłam poruszona historią i problemem, jaki tam był ukazany.
Z wybranych książek próbowałam ruszyć Chmielewską - ale nie byłam w stanie się skupić na wątkach kryminalnych i dociekaniu, kto miał jakie motywy, żeby zabić. Przypomniało mi to popularną grę towarzyską "Mafia", w której nigdy nie chciało mi się myśleć ;) trochę było mi szkoda, bo kobieta pisze naprawdę dowcipnie i mama uwielbiała jej książki za jej styl, oczywiście polecała mi je - ale może akurat źle trafiłam z tytułem.
Czeka jeszcze w kolejce Dama kameliowa Dumasa (którą jako wokalistka powinnam znać, bo na jej podstawie powstało libretto Traviaty Verdiego) i Bracia Kamarazow Dostojewskiego. Dostojewskiego też szanuję. Trafiłam dzisiaj na spis cytatów z jego dzieł i jak żywo stanęły mi przed oczami: Zbrodnia i kara, Potulna oraz Inny świat Grudzińskiego, który powoływał się na Zapiski z martwego domu Dostojewskiego.

Jak tylko coś nowego przeczytam, to się podzielę. Wyszperam cytaty, napiszę recenzję. Uświadomiłam sobie na nowo, jak czytałam wczoraj powieść Hugo, że przecież książki to źródło wiedzy o dawnych czasach. Filmy tego nie oddają w takim stopniu.
Pozdrawiam serdecznie starych i nowych czytelników.
:)
:)
:)

Komentarze