P-Łańcut.
Ostatnia wyprawa tego weekendu to wyjazd do Łańcuta. Tata miał kazanie w zborze rano, zostaliśmy potem na obiedzie u jednej rodziny, a po obiedzie poszliśmy na spacer do pałacowego parku. Byliśmy tam już wiele razy, ale dawno temu. Rodzice nie mogliby odpuścić okazji, żeby nie obejrzeć roślinek ;)
Pogoda nie nadawała się na długie spacery czy malownicze zdjęcia. Było po deszczu, znacznie się ochłodziło, czego nie przewidziałam i zabrałam lekki strój i nowe zielone buty. Ronia dała się namówić na spacer tylko pod warunkiem robienia zdjęć z figurami.
Fantastyczny czas, kiedy wszystko kwitnie. Zobaczyliśmy tyle odmian i kolorów tulipanów, jak nigdzie :)
Nie ma słońca i pogodnego nieba, ale można sobie też sesję w parku machnąć ;)
Niestety zbyt lekki strój i rozregulowane ogrzewanie w samochodzie doprowadziły do tego, że się rozłożyłam. Ostatni dzień pobytu w domu spędzę w łóżku...
Komentarze