Translate

Żywiec Zdrój z korkiem i nasze reakcje


To nie będzie post o piciu wody w upały, choć zawiera lokowanie produktu. Picie wody jest ważne, ale tym razem to ma być tylko pretekst do czegoś ważniejszego.
Ludzie dzielą się na normalnych, takich zwyczajnych i zasadniczych. Ja należę do tych drugich. Zasady, idee, zadania są dla mnie nieraz ważniejsze niż ludzie. Ponieważ od kilku lat mieszkam sama, wypracowałam szereg schematów, według których żyję, a naruszenie ich powoduje wytrącenie z równowagi. Trzymam wszystko w ustalonych miejscach i porządku. Kupuję określone produkty, nie kupuję innych według zasad, które stale udoskonalam. Nie kupuję masła, majonezu, gazowanych napojów, sera żółtego (okresowo), niegazowanej wody mineralnej i innych. Staram się kupować skórzane obuwie, książki, które mają wartość i masło orzechowe z Primaviki. Noszę plecak zamiast torebki, żeby nie obciążać kręgosłupa. Słucham muzyki głównie online i mam płatny pakiet Spotify Premium. Lista mogłaby być długa, ale do rzeczy.
O co chodzi z tym Żywcem? Otóż Żywiec wyprodukował wygodną butelkę 0,7 l z korkiem, bardzo poręczną do trenowania. Kupiłam raz i tak się przyzwyczaiłam do niej, że zostawiłam sobie butelkę na dłużej. A ponieważ popieram akcję http://pijewodezkranu.org i nie chcę wspierać biznesu butelkowanej wody, więc napełniam moją butelkę w domu wodą z kranu (mam jeszcze filtr dla spokoju, ale w tylu miejscach piłam wodę, że nie mam już oporów). Zwykłe butelki 0,5 l są za małe i nie mają korka, więc mi nie odpowiadają. Zdarzyło mi się oczywiście w sytuacjach podbramkowych kupić wodę, nie jestem jakimś fanatykiem, zwłaszcza, kiedy są upały i trzeba uważać na siebie. Ale z przekonania wolę pamiętać o napełnieniu butelki przed wyjściem z domu, a wodę mam całkiem dobrą. 
Wczoraj pakowałam się do wyjazdu do Warszawy i szukałam mojej butelki, żeby ją napełnić wodą na drogę, ale nie mogłam jej znaleźć. Mama robiła porządki w kuchni i ją wyrzuciła. Moją spontaniczną reakcją w zarysie było: "Ale dlaczego ją wyrzuciłaś, komu przeszkadzała moja butelka? Nie chcę kupować nowej, tamta była dobra! Tu nie chodzi o wydanie 2 zł, chodzi o zasadę: ja nie kupuję butelkowanej wody!" Wtedy mama mnie ostudziła i powiedziała: "Uważaj, bo robią ci się samotnicze reakcje: to jest moje i tego nie wolno ruszać". Porozmawiałyśmy potem dłużej o tym. To prawda. Jak pisałam wyżej, jestem człowiekiem zasadniczym i schematycznym. Moje schematy nie są złe czy szkodliwe, ale w zderzeniu z innymi powodują reakcje, które dla innych są dziwne i egoistyczne, skoncentrowane na sobie. Bycie uporządkowanym jest dobre, ale jeśli staje się to główną życiową zasadą i wpływa na relacje z innymi, to może stać się złe. 
Jakby na potwierdzenie tego i wzmocnienia pozytywnego sytuacja z rana: wstałam wcześnie i wyszłam na autobus do Krosna. Tata wstał także, chociaż nie musiał, bo do przystanku miałam 5 min i pomógł mi z bagażem. Niestety na tabliczce był nieaktualny rozkład i w połowie drogi do przystanku zobaczyliśmy za nami jadący autobus. Rozpaczliwie zamachałam ręką i się zatrzymał. Zabrał mnie, dał mi ulgowy bilet, właściwie nie wiadomo dlaczego, a kiedy tłumaczyłam, dlaczego się spóźniłam i dziękowałam za zabranie, powiedział: "Nie ma sprawy". Żadnego marudzenia, narzekania, taka niezasłużona łaska. 
Życie na tej ziemi ma nas przygotować do życia wiecznego z Bogiem i innymi ludźmi w świecie wolnym od grzechu, egoizmu i cierpienia. Nasze złe nawyki muszą być pokonane i zastąpione dobrymi. Nasze negatywne cechy charakteru muszą zniknąć, jeśli chcemy w szczęściu i niezmąconej harmonii żyć na nowej ziemi. To ciężka praca, ale Bóg obiecał, że dokończy w nas dobre dzieło przed swoim przyjściem, więc nawet dla takiego uparciucha i egoisty, jak ja, jest jakaś nadzieja. 
Czekając na autobus w Krośnie, kupiłam sobie nową butelkę z korkiem. Trzeba przełamywać schematy.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Fakt, czasami starasz sie byc tak bardzo zasadnicza, ze zapominasz byc czlowiekiem. Pamietaj, ze nawet Jezus nim byl.
Anonimowy pisze…
daj spokój, Kika to konserwa, cały adees wie xd
kikah86 pisze…
Oo, ktoś to czyta, jak miło ;)