Warszawa Singera
Mieszkam tutaj już 5 lat, a jeszcze ani razu nie byłam na Festiwalu Kultury Żydowskiej Warszawa Singera. W tym roku odbył się po raz dwunasty. Trwa cały tydzień, a wydarzenia odbywają się w różnych punktach miasta, związanych z judaizmem. Niedziela była zwieńczeniem festiwalu i tego dnia działo się naprawdę dużo. Ponieważ to także ostatni weekend sierpnia, czyli pożegnanie lata, imprezy spiętrzyły się w Warszawie do potęgi ;) Rano pobiegła masa ludzi w Półmaratonie Praskim, potem ulicą przeszedł pochód związany z wielokulturowym street party.
Były orkiestry, flagi, stroje narodowe, a nawet chiński smok ;)
Naszym celem (moim i Oli) był jednak festiwal, więc podążyłyśmy na ulicę Próżną, przylegającą do Placu Grzybowskiego, żeby zanurzyć się w klimacie jarmarku.
Co kryje taka stara, niezachęcająca kamienica? Całkiem sporo...
Pamiątki, rękodzieło, podkowy na szczęście, ręcznie robione zabawki i malutką knajpkę.
Stare, ale piękne ściany, kiedy się je przystroi.
Krążąc po placu Grzybowskim spotkałyśmy pana z takimi oto instrumentami... Ma on swoją stronę Targowisko Instrumentów i wyrabia fujarki oraz liry korbowe.
Lira korbowa (ang. hurdy-gurdy) ma brzmienie podobne do szkockich dud, ale jest instrumentem strunowym. W Polsce jednym z wirtuozów liry jest Maciej Cierliński, zwany Maćko Korba.
A tutaj zagraniczny mistrz hurdy-gurdy.
Muzyki nie koniec. Uśmiechając się do pani z biura festiwalowego, mieszczącego się w holu Teatru Żydowskiego, zdobyłyśmy miejscówki na koncert kwartetu smyczkowego Opium String Quartet w Synagodze Nożyków.
W pierwszej części usłyszałyśmy I Kwartet Smyczkowy urodzonego w Warszawie żydowskiego kompozytoraJoachima Mendelsona, który najprawdopodobniej zginął w warszawskim gettcie. Drugą część koncertu wypełnił monumentalny utwór "Chagall" Piotra Mossa, polskiego kompozytora mieszkającego w Warszawie.
Kiedy słuchałyśmy tego współczesnego utworu, każda z nas miała różne skojarzenia: Ola widziała czterdziestoletnią wędrówkę Izraelitów do ziemi obiecanej, walki z Amalekitami, brak wody, pustynię; ja widziałam getto, czas wojny, błąkanie się po zrujnowanym mieście, wywózkę, dźwięk syren, pociąg wywożący do obozu koncentracyjnego. Smutne i przejmujące były losy tego narodu, o czym przeczytałyśmy także na wystawie "Moi żydowscy rodzice, moi polscy rodzice" w Austriackim Forum Kultury na Próżnej. Były tam relacje kobiet, które ocalały podczas wojny, ponieważ podrzucono je polskim rodzinom.
Mural na ścianie w pobliżu Synagogi Nożyków.
Bareizmy wiecznie żywe :P
Aż do wieczora chodziłam po wszelkich możliwych zakątkach placu Grzybowskiego, oczekując na koncert finałowy Matisyahu. Nie zostałam długo, bo napierające tłumy i zmęczenie mnie zniechęciły. Ale w zaciszu domowym przesłuchałam sobie kilka kawałków i stwierdzam, że jest dobrym muzykiem.
Przyjemnie jest wracać wieczorem rowerem do domu, nawet jeśli to oznacza tylko dojechanie z centrum do dworca zachodniego ścieżką rowerową. Schodzi upał i zaczyna się robić spokojniej. A tymczasem w Michałowicach trwały dożynki i na scenie szalał zespół Melodia Band, grając najpopularniejsze hity do tańca wszelkich epok. Pożegnanie lata to wszechobecna impreza ;)
Komentarze