Translate

Jestem Kiksterem i jeżdzę rowerem!



Wspominam co i rusz o rowerze, a przecież nie powiedziałam, co się właściwie z nim stało. Rower jest, cały czas ten sam. Ponieważ cały czas stoi na dworze, a w ciągu dnia pod gołym niebem na stojaku przy kolejce, trochę mu się pordzewiało. Nie przejmowałam się tym zbytnio, dopóki nie spędziłam kilku dłuższych chwil z tylnym kołem. Jakieś dwa tygodnie temu złapał gumę, a ponieważ było upalnie, nie miałam spokojnej chwili, żeby mu zmienić dętkę, pożyczałam rower Magdy, żeby jeździć do pracy. Któregoś dnia po powrocie z pracy zauważyłam, że rower ma stłuczone tylne światło i scentrowane koło. Ktoś wjechał w nie, jak stał na stojaku. Miałam więc uziemione dwa rowery. Następnego dnia jechałam do Wojkówki, więc nie miałam jak żadnego naprawić i zajęłam się moim biedakiem po powrocie.
Mój sąsiad Piotr, mąż Magdy, jest fanem rowerów i zazwyczaj to on zmieniał mi dętkę, ale ostatnio wraca późno i jest tak zmęczony pracą i dziećmi, że nie chciałam mu zawracać głowy i zabrałam się sama za koło. Okazało się, że odkręcenie śrub to wcale nie taka prosta sprawa. Męczyłam się ponad pół godziny ze śrubą, która miała wyrobiony gwint i żaden śrubokręt nie dawał rady jej odkręcić. W końcu zszedł Piotr razem z córeczką Miriam i sprytnie wykorzystał obcęgi do odkręcenia koła. Miriam była zafascynowana. To zdopingowało go do dalszej pracy i dokończył zmiany dętki za mnie. Nie ma to jak podziw dziecka, ojciec wszystko zrobi :)
Pojeździłam sobie na rowerze kilka dni i wczoraj dętka pękła znowu. Pooglądałam tylną oponę i jej stan był mocno wskazujący na zużycie: starte bieżniki, pęknięcia, nic dziwnego, że na jakimś kamieniu znowu złapał gumę. Tego samego dnia kupiłam dętki i parę nowych opon w Decathlonie. Trafiłam na promocję 20% na parę, więc wyszło mi 32 zł za oponę :) niestety był tylko jeden rodzaj opon w tym rozmiarze - trekkingowe. Będą się ścierać na asfalcie, ale jak w końcu wybierzemy się na wyprawę do Kampinosu, będą jak znalazł.
Tym razem sama zabrałam się za robotę. Sama odkręciłam koło i upartą śrubę, zmieniłam dętkę i oponę i dobrałam się z papierem ściernym do rdzy. Wyszlifowałam koło, aż lśniło. Ciemno już było, padałam ze zmęczenia po rowerowej wyprawie, ale nie traciłam zapału. W dokręceniu pomógł Łukasz. Obiecał też przynieść normalną śrubę.
Dzisiaj zabrałam się za przednie koło i znowu odrdzewiałam. Za namową pana z Leroy Merlin nabyłam słynny WD-40, mający służyć do odrdzewiania, co okazało się przereklamowanym chwytem. Owszem, WD pomaga np. w odkręceniu zardzewiałych śrub, łańcuchów itp. i zostawia potem warstwę ochronną, dzięki której tryby gładko chodzą. Świetnie uporał się z zardzewiałą stopką. Jednak powierzchnia koła niewiele zyskała po nim, największą robotę zrobił papier ścierny. Tym razem nie dało się zrobić tak gładko, jak tylne. Rdza weszła głęboko, zdzierając srebrną farbę. Przednie koło nie wygląda więc reprezentacyjnie, ale na razie nie chcę go zmieniać. Wymiana opony, dokręcenie poszło już bez żadnych problemów. Jestem samodzielna :)
Pewnie cały ten opis zmiany koła dla większości z was będzie nudny i niepotrzebny. Wiem, że to takie niekobiece zajęcia, ale jestem zdana na siebie i muszę się ich nauczyć. Lubię każdy moment, kiedy zrobię coś sama i mam satysfakcję z tego. Lubię mój rower i nie chcę go zmieniać na nowy, póki jeździ, więc będę przy nim dłubać i wymieniać mu części. W kolejce czekają błotniki i koszyk :)

Komentarze