"Kochaj i tańcz"
Poszliśmy wczoraj wieczorem we czwórkę na tegoroczny polski przebój kinowy "Kochaj i tańcz". Ponieważ nie wszyscy mogą być zorientowani o treści filmu, zamieszczam krótkie streszczenie ze strony filmweb:
Kochaj i tańcz” to opowieść potwierdzająca prawdę o tym, że aby odnaleźć prawdziwe szczęście, trzeba zawsze podążać za głosem serca, a taniec potrafi być najpiękniejszym wyrazem miłości. Główna bohaterka tej historii to Hania, poukładana życiowo, początkująca dziennikarka, która odkrywa nagle, że z tańcem łączy ją znacznie więcej, niż mogłoby się jej początkowo wydawać. Na swojej drodze spotyka fanatyka street dance, Wojtka, marzącego o karierze na Broadway’u. To właśnie dzięki niemu dziewczyna zaczyna rozumieć, że dążąc do stabilizacji może przeoczyć coś bardzo ważnego.
W porywającym tańcu wychodzą na jaw wszystkie tajemnice, długo skrywane tęsknoty, może nawet narodzić się miłość…
Słyszałam entuzjastyczne opinie o tym filmie, oglądałam wcześniej trailery, ale idąc na ten film, postanowiłam za bardzo nie przeżywać wątku miłosnego, jak setki par, znajdujących się w kinie, tylko skupić się na elementach technicznych: na muzyce, zdjęciach itd. I nie rozczarowałam się. Pod tym względem film był perfekcyjny. Muzyka była dobrana idealnie do każdej sceny. Zdjęcia, zarówno te nagrywane podczas tańca, a więc szybko przenikające się, jak i te nastrojowe, były dopracowane w każdym szczególe. Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie scena na dworcu z tańczącym clownem, a także końcowa scena z pocałunkiem, kiedy promienie słońca przebijały się między ustami bohaterów.
Film, chociaż to zaledwie 4 dni po premierze, już wywołał sprzeczne opinie: jedni twierdzą, że jest genialny, inni, że totalne dno, jeszcze inni, że dobry, owszem, ale przereklamowany. Ja osobiście przychylam się do tej ostatniej opinii, chociaż analizując film bardziej szczegółowo, mogę stwierdzić, że ma elementy prawdziwego arcydzieła. Myślę, iż udowodnił on, że nasza rodzima produkcja także może być na wysokim poziomie i wcale nie musi powielać hollywoodzkich konwencji.
Na zakończenie umieszczam piosenkę z filmu, która szczególnie mnie urzekła:
Zachęcam do obejrzenia, nawet jeśli nie lubisz komedii romantycznych.
Pozdrawiam serdecznie :)
Komentarze