Translate

Deny yourself.






Bardzo lubię książki z wydawnictwa Dobry Skarbiec, bo zawsze znajduję w nich coś trafnego dla siebie. Kiedy byłam u Oli kilka dni temu, pożyczyła mi powyższą i pomyślałam, że będzie to dobrą lekturą do pociągu. Wbrew temu, co zwykle robię, że czytam takie książki partiami, żeby mi się myśli nie nakładały, przeczytałam wszystko od razu. Bardzo chciałabym wam opowiedzieć kilka interesujących rzeczy z tego, co się dowiedziałam.

Łatwo się czyta o tym, że każda kobieta ma w sobie piękno, że jest księżniczką, córką Króla, że powinna lubić siebie taką, jaką jest i nie porównywać się z wyśrubowanymi kanonami piękna z okładek czasopism. Ale są dni, kiedy czujesz, że to nie działa. Patrzysz w lustro i widzisz tę zwykłą twarz, którą próbujesz udoskonalić korektorem, żeby zakryć wyskakującą krostkę, oglądasz swoje biodra i stwierdzasz, że znowu przytyłaś, a nogi pomimo opalania nadal są blade jak ściana. Nie musisz się nawet porównywać z modelkami, wystarczy, że popatrzysz na swoją koleżankę, która promieniuje brzoskwiniową opalenizną i jej włosy są zawsze świetnie ułożone. Uuch, jak źle, beznadziejnie wręcz. Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe?
Wierzcie mi, że też się z tym zmagam. Czuję tę presję bycia ładnym i zadbanym według aktualnych standardów i nieraz czuję się potwornie zmęczona, patrząc na te tabuny dziewczyn chodzących po ulicach Warszawy (z tego powodu cieszę się, że nie mieszkam w Warszawie i wpadam tam tylko raz w tygodniu), prezentujących najnowsze trendy, wiedząc, że nie będzie mnie stać na to, żeby kupić chociaż ćwierć ubrań, które one mają. Nawet kiedy powtarzam sobie: "to nie ma znaczenia, liczy się to, co jest w środku, a przecież jesteś inteligentną, oczytaną i utalentowaną dziewczyną i nie musisz tego udowadniać", to nie pomaga. Kiedy przychodzi wieczór i siedzę sama w swoim pokoju, zabijam te myśli jakąś muzyką, książką lub filmem, względnie rozpoczynam jakąś niezobowiązującą internetową konwersację. Ostatnio staram się tego nie robić, bo wiem, że to wszystko są substytuty. Jeśli zatem to nie działa, to co działa?
Dlaczego metoda zbudowania poczucia własnej wartości nie przynosi trwałych rezultatów? Bo skupia się tylko na sobie samym. Miłość do siebie samej, samoakceptacja i autopromocja. Kochać samą siebie. Być szczerą sama ze sobą. Żyć dla siebie samej. 
Na tapecie w moim laptopie jest tekst: "Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie" (Mar.8,34). Słowo "zapierać" znaczy dosłownie zapomnieć o sobie samym, stracić z oczu siebie samego i swoje sprawy. Mamy pozwolić, by wszystkie nasze myśli o nas samych były poddane Chrystusowi. Kluczem do zwalczenia kompleksów nie jest budowanie poczucia swojej wartości, ale zaparcie się siebie.  
Trudno jest to zastosować, kiedy mamy cały system odreagowywania zranień: jedzenie czegoś dobrego, filmy, muzyka i inne. Jednak folgowanie swoim pragnieniom nie uwolni nas od kompleksów. Jezus powiedział: "Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa je" (Łuk.17,33). Jeżeli oddamy swoje życie - swoje prawa, swoje priorytety, swoje zachcianki i pragnienia - w zamian za Jego życie, zyskamy wszystko. Jeżeli jednak będziemy martwić się o swoje potrzeby, pobłażać i folgować swoim zachciankom, to zostaniemy z niczym. 
Proces nie musi być skomplikowany i retrospektywny. Nie ma potrzeby medytować, jak możemy dotrzeć do swego prawdziwego ja. Nie musimy szukać sposobów, by zadowolić samą siebie albo nauczyć się akceptować siebie. Możemy zebrać nasze zranienia, lęki i kompleksy i przynieść je do Jezusa, złożyć je pod Jego krzyżem i poprosić, by On zajął się resztą. 


 Cieszę się, że to przeczytałam i wam opowiedziałam. To zaledwie jeden rozdział, ale bardzo zasadniczy, bo od tego zaczyna się cały proces uzdrowienia. Jeśli mnie natchnie, napiszę coś więcej, co ciekawego znalazłam.  
Rozum na to wszystko powiedziałby: "I po co ci ta książka, przecież ja ci to dawno mówiłem, tylko nie chciałaś słuchać, bo wszystko wiesz lepiej." Ech, Rozum, będzie mi brakowało tego "A nie mówiłem", chociaż pewnie jeszcze nieraz ci się wymknie, ale nie tak często, bo i teraz nie rozmawiamy często. Teraz pouczasz kogoś innego, kto pewnie jest mniej uparty, niż ja i nie musisz się żyłować, bo chłonie każde twoje słowo. Potem pewnie będziesz pouczał swoje dzieci... A tak się zarzekałeś, że zostaniesz sam... Powodzenia, przyjacielu. 
 A teraz życzę spokojnej nocy, bo pora bardzo późna.


Komentarze