A po pracy gotuję, bo (czasem) lubię.
Co ostatnio mnie relaksuje po pracy? Gotowanie! Kiedy wracam po całym dniu siedzenia (a nie jest to jeszcze koniec tygodnia i mam jeszcze siły), zaraz po wejściu do domu zabieram się za gotowanie lub pieczenie. Szukam przepisów, których jeszcze nie próbowałam albo próbuję takich, które raz zrobiłam i niekoniecznie wyszły. Chwila zabawy i gotowe!
Co udało mi się zrobić w tym tygodniu?
To było trzecie podejście do tego przepisu. Za pierwszym razem zupełnie nie wyszło mi na etapie ubijania aquafaby, czyli wody po gotowaniu ciecierzycy. Kolejnym razem użyłam wody po ciecierzycy w słoiku (można kupić w Biedronce), ale przy dodawaniu roztopionej czekolady niefrasobliwie rozbiłam całą pianę mikserem i efekt puszystego musu zupełnie się zniweczył. Tym razem miałam proporcje takie, jak w przepisie, wyszedł cały litrowy pojemnik musu, czekolada połączyła się doskonale, wszystko schłodziłam w salaterkach i przez najbliższe dni tylko wyjadałam po troszeczku tego pysznego deseru :)
Przypomniałam sobie o nich, kiedy przeczytałam wpis z bloga Kasi Tusk "Jak dbać o oczy". Autorka wpisu, Gosia pisze, że zielone warzywa są niezbędne do pozyskiwania luteiny, która wspomaga oko w wyraźnym widzeniu. Kupiłam więc brokuła i jarmuż, zrobiłam zaraz czipsy w piekarniku i pochłonęłam je w ciągu dwóch dni. Taki jarmuż to lubię!
Ciecierzyca w sosie pomidorowym
Nie mam jakiegoś specjalnego przepisu na to, po prostu po otwarciu słoika z ciecierzycą i odlaniu wody na mus czekoladowy zostaje ciecierzyca i trzeba ją zużyć. Zagotowałam więc przecier pomidorowy od mamy z przyprawami (jarzynka, liście laurowe, ziele angielskie, pieprz ziołowy, zioła prowansalskie, sól, olej itp.), dodałam ciecierzycę i właściwie potrawa gotowa. Do tego kasza bulgur i jakaś dobra sałatka. Proste, szybkie i smaczne. Okazuje się, że z jednego słoika cieciorki można zrobić obiad i deser :)
Od ponad tygodnia w lodówce dojrzewa ciasto na legendarny piernik staropolski i liczę, że pod koniec października będzie gotowe :)
Komentarze