Translate

Blabla podróż do Wojkówki



Przebój, który cały dzień tłukł mi się po głowie. Nachalna świąteczna propaganda :P

Uff, nareszcie wolne... Długi rok pracy już za nami. Razem z Olą zaplanowałyśmy podróż do domu z blablacar. Ola jeździła już kilka razy, ja jechałam po raz pierwszy. Subskrypcję na trasę z Warszawy do Krosna miałam ustawioną od pół miesiąca, ale dopiero przez weekendem trafił się dogodny przejazd z niejakim Grzegorzem. Umówiliśmy się na poniedziałek o 15, a wcześniej wybrałyśmy się z Olą na zakupy na halę na Bakalarskiej - słynne miejsce, gdzie można kupić ciuchy i buty za śmieszne pieniądze. Do wesela Dawida i Judyty został tydzień, ja potrzebowałam butów, a Ola bolerka. Kiedy dojechałyśmy tam i weszłyśmy w te rzędy stoisk, oszołomiły nas ilości ubrań. Zaraz znalazłyśmy sobie fajne spodnie dresowe, Ola spódniczkę, kardigan, a ja dopiero na którymś z kolei stoisku wypatrzyłam ładniutkie kremowe lakierowane szpilki. Nie miałyśmy za wiele czasu - trzeba było szybko się zbierać, bo nasz kierowca chciał wyjechać wcześnie. 
W samochodzie siedziała jeszcze Benia i trzy szczeniaki: Kamir, Goja i Ayo - małe czarne kuleczki :) okazało się, że Benia i Grzesiek współpracują z fundacją, która wyszukuje psy i oddaje je w dobre ręce. Jechali do domu na święta, więc psy zabrali ze sobą. Podróż mijała miło i szybko, nie było korków, rozmawialiśmy o różnych zwierzakach, które przewinęły się przez nasz dom, słuchaliśmy muzyki, a Grzegorz systematycznie przełączał świąteczne piosenki, "siekę świąteczną", jak to nazywał :P za to poniższa wygrała nasz ranking na najdziwniejszy tekst roku :P



W domu byłyśmy o 21, przedzierając się z Bajd przez kładkę. Fajnie być znowu :) jutro pieczemy pierniczki :)

Komentarze