Translate

Belfrem.

Zaczęły się upały. To ciężkie czasy i dla mnie, i dla dzieci, które uczę. Męczymy się obustronnie. Dzisiaj w pracy doprowadziłam  dziecko do płaczu na lekcji. To było strasznie dziwne doświadczenie dla mnie, bo ja ani nie krzyczę na nikogo, ani nie poniżam. Staram się mówić spokojnie i nie dać się ponosić emocjom. Ja nie stawiam ocen, nie ma też egzaminów, naprawdę zero stresu, dzieci przychodzą i grają, bo chcą, takie przynajmniej jest założenie. Antek jest wrażliwym chłopcem i kiedyś już też mi się rozpłakał, jak uderzył nogą w pianino, a to solidny kawał drewna. Dzisiaj rozpłakał się, bo nie umiał zagrać i kiedy mu powiedziałam, że nie ma sensu dalej tak grać, niech się nauczy i mi pokaże, jak to powinno brzmieć. Kiedy to zobaczyłam, stanęło mi przed oczami, jak ja wychodziłam z lekcji z płaczem i jak to sobie przypomniałam, to się zreflektowałam i zaczęłam z nim rozmawiać, dlaczego nie ćwiczył tego utworu, czy może po prostu nie chce go grać  i czy może znaleźć mu jakiś inny, bo jak wzięliśmy inny, który już ćwiczył, to szło mu nieźle i wtedy przestał płakać. Zastąpiłam tamten, zagrałam mu, jak to powinno brzmieć, powiedział, że ładne i że spróbuje. Utwór co prawda jest trudniejszy, ale chyba lepiej mu wychodzi, bo mu się podoba.
Muszę się naprawdę przełamywać w tej pracy, zwłaszcza, jak jestem zmęczona i autentycznie mnie wkurza, jak ktoś ciągle się myli. Każdy dźwięk musisz poprawiać, cały czas się koncentrować , czy gra dobrze, podpowiadać, pilnować się, żeby nie być za bardzo upierdliwym, zmagać się z nimi, żeby w ogóle chcieli zacząć grać... Są takie dni, kiedy jest walka, żeby minutę zagrały. Czasami mam ochotę rąbać głową w pianino na takiej lekcji. Dobrze, że swoją, a nie ich...
Ogólnie jednak przyznaję, że dzieci wiele uczą i cenię sobie, że mam okazję w ten sposób się sprawdzić. Nie mam idealistycznej wizji siebie jako nauczyciela, staram się jedynie z całych sił być sprawiedliwa, szanować ich jako młodszych dorosłych i motywować do samodzielnego myślenia.

Komentarze