Translate

In the middle of something dangerous.


Zupełnie przypadkiem dowiedziałam się wczoraj o manifestacji związkowców w Warszawie. Ponieważ takie wydarzenia wiążą się z zablokowaniem ulic, więc poszukałam w internecie informacji o utrudnieniach w ruchu dzisiaj, 14 września. I faktycznie, po wyjściu z nabożeństwa na Foksal, z Alei Jerozolimskich słychać było jeden ogłuszający ryk syren. Od Stadionu, Sejmu i Pałacu Kultury szli ludzie z flagami, trąbkami, kierując się w stronę Placu Zamkowego. Było w tym coś poruszającego. Szłyśmy z Dominiką piechotą, bo nie miałyśmy czym się dostać do wukadki i obok ronda de Gaulle'a utknęłyśmy na chwilę w samym środku zamieszania. Ludzie przyjechali z całej Polski, byli różnych zawodów, ale szli wszyscy razem, wierząc, że to zjednoczenie wywoła oddźwięk. Ci, którzy nie szli w pochodzie i stali na chodnikach obok, reagowali różnie, wielu jednak kibicowało i wspierało protestujących. 
Stojąc tam dłuższą chwilę, zanim znalazłyśmy lukę w kolumnie, żeby przejść na drugą stronę ulicy, przez chwilę myślałam, że sama przyłączyłabym się do tego protestu, choćby przeciwko ZUS. Już narzekałam jakiś czas temu, ale kiedy myślę, że w listopadzie czeka mnie ponad tysiąc złotych, to Zupełnie Udechciewa Się. Nie leczę się, bo nie mam czasu na chorowanie, bo muszę pracować, żeby płacić ZUS. I tak koło się zamyka...
Ale nie chcę narzekać. Pan Bóg zaopatruje i błogosławi. On mnie umieścił w tym kraju, więc da przeżyć tyle, ile trzeba, żeby wykonać swój plan przeze mnie. I tego się trzymajmy.

Komentarze