"Gdzie dom twój, tam miłość twoja..."
Chorowania ciąg dalszy... I sezonu czytelniczego także. I znowu ta Michalak. Ale tym razem maksymalnie pozytywnie mnie zaskoczyła.
„Rok w Poziomce” miał być powieścią autobiograficzną. W październiku zeszłego roku zamieszkałam w moim wymarzonym domku. Od czasu do czasu, gdy coś mnie zachwyciło – a to pierwsza burza nad Poziomką, a to karmnik pełen ptaków, sarna podchodząca pod ogrodzenie, śnieg do połowy bramy, wesoły pociąg relacji Urle – Warszawa – siadałam i pisałam parę stron, by pamiętać, kolekcjonować te perełki.
Któregoś dnia, a był to początek lata, postanowiłam zebrać moje wspomnienia w „pełnometrażową” powieść. Zasiadłam do komputera w niedzielną noc i… zaczęłam snuć opowieść. Nie, nie o sobie. O Ewie, która poszukuje swego miejsca na Ziemi. O Andrzeju, pięknym, mądrym i bogatym, za to nie do końca szczęśliwym. O Karolinie i Witoldzie, ludziach po prostu dobrych, którzy zmienią życie naszych bohaterów. O zwierzakach oczywiście: Bingu, Pepsi, Gapie i Tosi (jakiś element autobiograficzny musi być, a zwierzęta są najwdzięczniejsze). O zaginionym ojcu, o matce, która kocha swoją córkę, o rodzinie, która potrafi spędzić ze sobą najcudowniejsze Boże Narodzenie. I w końcu o małym białym domku (bez łap), dzięki któremu zdarzyła się ta magia. Magia w moim życiu i w mojej książce.
Znacie moją twórczość (jeśli nie znacie, to mam nadzieję poznacie), wiecie, że pod treścią lekką, łatwą i przyjemną ukrywałam dotychczas dramaty, dostępne Czytelnikom potrafiącym czytać między wierszami.
„Rok w Poziomce” jest inny! To opowieść pełna miłości, przyjaźni, rodzinnego ciepła, poświęcenia dla drugiego człowieka. Jest wypełniona nadzieją mimo wszystko, wiarą w ludzkie dobro – od pierwszej do ostatniej strony. To opowieść o spełnionych marzeniach. Dranie – owszem, pojawiają się, ale w ilościach śladowych. Po to tylko, by nie było zbyt słodko.
Możecie się spodziewać, jak to u mnie: akcji-dialogu-dialogu-akcji. Dłużyzn nie wykryto. Jak w banku macie za to liczne niespodzianki, bohaterowie są jak zwykle nieprzewidywalni, Ewa absolutnie urocza, Andrzej – prawdziwy mężczyzna, postaci drugoplanowe kochane, a zwierzaki, jak to zwierzaki, do serca przytul. Jest śmiesznie i jest wzruszająco. Pozwoliłam też sobie na udział własny. Otóż pojawiam się w powieści osobiście. Jako kto? To niespodzianka.
Fajna wyszła mi ta książka. Mam nadzieję, że moim Czytelniczkom spodoba się również.
A oto trzy fragmenty…
"Pomyślałam, iż nadszedł czas na opowieść o domu. Wydawało mi się do dziś, że dom już mam - znalazłam Poziomkę, kupiłam ją, jest moja - dlaczego więc piszę w czasie przyszłym, dlaczego opowieść o poszukiwaniu domu właśnie teraz się zaczyna, zamiast teraz się skończyć? Prawda jest jasna i prosta: dom jest w nas. Owszem: to wymarzone miejsce na ziemi, do którego tęsknimy przez całe życie, które nas przyzywa i jeśli mamy odwagę, to podążamy ku temu wezwaniu, ale dom niesiemy ze sobą. Dopiero z tym miejscem - naszą drobiną wszechświata - łączymy się w całość. Tworzymy dopełnienie. My: istoty zamieszkujące to miejsce, nasycające je emocjami, całym wachlarzem emocji, od miłości do gniewu i on: mały, biały i bez łap. Mój dom.
N a s z dom."
Rok w Poziomce, s. 290
http://www.katarzynamichalak.pl/rok-w-poziomce
Naprawdę polecam bez większych komentarzy. Zbyt mało jest takiej pogodnej literatury dla dorosłych. Zbyt wiele dramatów i łez...
Komentarze