Festina lente.
"Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności."
Desiderata
Serce: Heej, Rozum... Jesteś?
Rozum: Jestem, jak zawsze. Biada Ci, gdyby mnie nie było :P co tam?
Serce: Muszę Ci coś powiedzieć. Tylko... eee, to jest takie zagmatwane...
Rozum: Serce, proszę, daruj sobie te wstępy. To jest dobre na rozmowy z przyjaciółką, a nie z facetem. Mów konkretnie, o co chodzi.
Serce: No dobra... Ostatnio przeczytałam książkę. Właściwie wcale nie miałam zamiaru jej czytać, przeczytałam pierwszą część, brakowało mi środkowej, no a ta była trzecia, i to takie trochę wyrwane z kontekstu było... Ale nudziło mi się i przeczytałam. Już w połowie miałam ochotę rzucić nią i nie czytać dalej. Ale liczyłam, że pod koniec wszystko się jakoś wyjaśnić, więc jednak się przemogłam i czytałam do końca.
Rozum: No i...?
Serce: No i się niby rozwiązało, ale tak... niejasno. I taki niesmak pozostał. A potem byłam zupełnie rozbita. Nie potrafiłam się zebrać do czegokolwiek. Siedziałam tylko i patrzyłam się bezmyślnie w sufit. Tam było tyle dziwnych, negatywnych, poplątanych spraw, że nie potrafiłam jakoś tak obojętnie nad tym przejść.
Rozum: Eech, Serce... I tylko o to chodziło? Myślałem, że coś poważnego się stało ;)
Serce: Jak Ty niczego nie rozumiesz. Stało się. Nie byłam w stanie spokojnie myśleć. Przez cały wieczór siedziałam i przeżywałam. Nie chciałam z nikim rozmawiać, żeby nie zasmucać swoim niewyraźnym nastrojem. Przecież to nienormalne... Jak można tak się przejąć jakąś głupią, zmyśloną powieścią...?
Rozum: Najzupełniej normalne w Twoim przypadku. Jesteś kobietą - wy, kobiety, wszystko przeżywacie. Przypomnij sobie tylko jakąkolwiek komedię romantyczną - płakałaś? Nie zaprzeczaj, bo wiem, że tak. Jestem wyżej, to widzę. Wyobrażasz sobie, ze to mogłabyś być Ty i że to wydarzyło się Tobie. I już się przejmujesz.
Serce: Przewalone być kobietą i wszystkim się przejmować. Czasem chciałabym niczego nie oglądać, nie słyszeć i nie widzieć. Miałabym wtedy święty spokój.
Rozum: Ależ, Serce, co Ty mówisz... Nie wszystkie emocje są złe. Pomyśl - słyszysz swój ulubiony utwór i masz łzy w oczach. Widzisz pojednanie ludzi i się uśmiechasz. Tak, tak, to też widziałem. Przecież to jest dobre i piękne...
Serce: Co z tego, skoro nikt tego mojego przeżywania nie rozumie. Nawet Ty. Starasz się to logicznie przeanalizować i postawić diagnozę. A przecież tak się nie da...
Rozum: Wiem, i nawet nie próbuję. Ktoś kiedyś powiedział (i miał w tym sporo racji), że kobiet nie trzeba rozumieć, tylko je kochać. One same siebie nieraz nie rozumieją.
Serce: Ach, Rozum, jaki Ty niepospolicie mądry jesteś...
Rozum: No, już, już. Zostaw te zachwyty dla swojego faceta.
Serce: Ale ja nie mam faceta...
Rozum: Ale zamierzasz chyba mieć, prawda?
Serce: Kiedyś tak... Jak znajdzie się taki, który uzna, że nie jestem aż taka dziwna i nie będzie próbował mnie zrozumieć, tylko... no, to drugie, no i...
Rozum: ...i kiedy Ty to w swoim czasie odwzajemnisz ;) wiem, Serce, wiem. O to Ci tak naprawdę chodziło, prawda? Nie martw się tym. Festina lente *. Jeśli on też będzie to wiedział, to będzie prawdziwie mądrym i wyjątkowym facetem. Takim, z którym będziesz naprawdę szczęśliwa.
Serce: Dzięki, Rozum. Dziękuję, że mnie wysłuchałeś. Dobranoc :)
Rozum: Nie ma sprawy. Od tego jestem. Śpij dobrze :)
________________________________
* Spiesz się powoli.
Komentarze