Fix you.
Fix you
Coldplay
When you try your best but you don't succeed
When you get what you want but not what you need
When you feel so tired but you can't sleep
Stuck in reverse
When the tears come streaming down your face
When you lose something you can't replace
When you love someone but it goes to waste
Could it be worse?
Lights will guide you home
And ignite your bones
And I will try to fix you
High up above or down below
When you' re too in love to let it go
But if you never try you'll never know
Just what you're worth
Lights will guide you home
And ignite your bones
And I will try to fix you
Tears stream down your face
When you lose something you cannot replace
Tears stream down your face and I
Tears stream down your face
I promise you I will learn from my mistakes
Tears stream down your face and I
Lights will guide you home
And ignite your bones
And I will try to fix you
***
Pojechałam nad staw po pracy, bo szalenie potrzebowałam przewietrzyć umysł. Godzina jazdy rowerem i zaczyna się dobrze układać. Potrzebowałam sobie przypomnieć, że jedyne, co muszę, to oddychać. Cała reszta jest moją osobistą chęcią i decyzją.
Nie muszę wracać po pracy zaraz do domu i rzucać się do gotowania obiadu na jutro. Mogę jednego dnia zrobić coś super ekstra, a kolejnego po prostu ugotować mrożone pierogi i git. Nie umrę z braku substancji odżywczych. I tak moja dieta nabrała takiej regularności, że czuję, że chudnę pomimo tego, że siedzę 8 godzin za biurkiem. A jak dodam do tego regularne treningi i zacznę korzystać z mojej fantastycznej karty Multisportu, to już w ogóle będzie ze mnie żyleta.
Nie muszę zgadzać się na wszystko i pomagać wszystkim, tylko dlatego, że coś potrafię i nie mogą znaleźć nikogo innego. Jeśli nie jestem do czegoś przekonana, nie muszę tego robić. Mogę zawsze powiedzieć "nie, poszukajcie kogoś innego". Obrażą się, powiedzą, że jestem dziwna? Trudno. I bez tego mam co robić. Całego świata nie uszczęśliwię.
Nie muszę czekać, aż ktoś się do mnie pierwszy odezwie i zainteresuje. Sama mogę zapytać, jak już się przemogę. Dzisiaj wreszcie zagadnęłam jakoś normalnie do dziewczyn z pracy: skąd są, co studiują. Trochę późno, ale wszystkie takie zarobione i nie było kiedy. Jestem najstarsza z mojej niemieckiej ekipy, co było sporym zaskoczeniem dla nich, bo z wyglądu myślały, że jestem studentką. Robi się fajnie, czuję, jakbym znowu była w mojej studenckiej grupie, łączy nas wspólna niedola i zmagania z niemieckim.
Nie muszę narzekać, płakać, czekać, tęsknić, marzyć o nierzeczywistym. Mogę żyć dzisiaj, tu, teraz, cieszyć się całym tym zawirowaniem, które mnie otacza i dzielić się nim tylko z ludźmi, których rzeczywiście i szczerze obchodzę. Może jest ich niewielu, ale są od zawsze. Inni przychodzą i odchodzą.
Od tygodnia chodzi mi ta piosenka po głowie i dzisiaj doczytałam słowa. Kurczę, ale utrafił.
Komentarze