Translate

Na walizkach


Zostałam fanem Polskich Busów. Mają bardzo dobrą politykę zwrotów biletów. Ponadto są tanie i nawet w ostatniej chwili można kupić bilet o połowę tańszy od pociągu. 
Dzisiaj właśnie jadę znów, tym razem do Łodzi. Docelowo oczywiście Zatonie. Takie są uroki podróżowania z Markiem - trzeba być przygotowanym na niespodziewane zwroty akcji ;) do samego końca nie wiedziałam, o której wyruszyć do umówionego miejsca, a ostatecznie się okazało, że nie jadę z Podkowy, tylko wyruszam z  Łodzi ;) na szczęście udało się na 2 godziny przed odjazdem zakupić bilet w przyzwoitej cenie i dotrzeć na miejsce odjazdu. Nie jest to proste, bo w Warszawie od soboty przerwano linię metra i nie funkcjonują stacje Centrum i Świętokrzyska, więc od dworca trzeba się teleportować na Plac Bankowy, co znacznie wydłuża trasę. 
W Białymstoku było ciekawie. Przeżyłam dziwne, ale pożyteczne doświadczenie: nauczyłam się, jak rozmawiać z mężczyzną poszukującym żony, którym nie jestem absolutnie zainteresowana, w sposób kulturalny, na poziomie i bez tradycyjnego strachu, że czegoś ode mnie będzie chciał ;) 
Białystok by night też jest piękny. Nigdy nie myślałam, że miasto za Puszczą Białowieską, na jakimś krańcu Polski jest takie ładne. Usłyszeliśmy kilka ciekawostek o kościele, który został rozbudowany z maluteńkiego kościółka w czasach carskich, o Atlasie nad pałacem Branickich... Na słynne białostockie zapiekanki nie poszłam i ominęła mnie dwukilometrowa wyprawa :P 
A poza takimi doświadczeniami odbył się koncert premierowy naszego nowego musicalu. Ludzie wyszli z pozytywnymi wrażeniami, wzruszeniami, emocjonalną ulgą i w ogóle. Ja byłam zupełnie rozbita, bo moja toga ciągle płatała mi figle: nie mogłam wyłożyć na czas kołnierza, po ciemku myliłam kolory, a krawat zwisał smętnie na zerwanej nitce. Prowizorka na maksa. Togi pojadą do poprawy, wszystkie zawadzające rzeczy będą przyszyte, bo w sobotę kolejny koncert, tym razem na campie.
Do zobaczenia ;)

Komentarze