Translate

Życie, zwolnij...


 

Ostatnio tłucze mi się ta piosenka dość mocno po głowie, a zwłaszcza wers: "Zabiorę cię, właśnie tam, gdzie wolniej płynie czas." Oj tak, ale to by było piękne. Wszystko dookoła mnie pędzi. Dzieje się masę spraw, w których uczestniczę, a jak nie, to i tak ktoś mnie zaangażuje. 
Wczoraj dostałam zaproszenie na koncert Emaus, żeby pojechać i coś zaśpiewać. Musiałam odmówić, bo jadę wtedy na radę drużynowych, a i tak urywam się z zajęć w Podkowie... Dzisiaj o 8 rano odezwał się telefon (rozbudzałam się wtedy i nie było to najprzyjemniejsze doświadczenie), czy przyjadę w piątek i coś zaśpiewam i zagram na wieczerzy w Podkowie. Też odmówiłam, bo musiałabym pędzić z Warszawy po lekcji z Gosią. Nie można być wszędzie, zważywszy, że następnego dnia mam śpiewać z Olą w Warszawie i po południu jechać do Podkowy na zajęcia.
Jechałam wczoraj z kolegą kolejką i ze smutkiem przyznaliśmy, że 20 % ludzi wykonuje 80 % pracy, a kiedy ktoś się odzywa, to przeważnie z jakąś sprawą do zrobienia. Chyba jedynymi osobami, które po prostu pytają, co słychać, jest mama.
Ja nie mam tyle sił, żeby dźwigać pracę za te 80 %. Po prostu czasem mam dosyć. Chciałabym wyjechać gdzieś, gdzie nikt nie będzie mnie poganiał, gdzie będę mogła żyć w przyrodzie, urządzać dom, pielęgnować ogród, wreszcie nauczyć się piec ciasta i nie będę jeździć tam i z powrotem kolejką. Ale to pewnie dopiero na nowej ziemi...


Komentarze