Translate

Moi uczniowie - dzieci z Mokotowa

Serce: Nie opowiadałam ci, co się ostatnio wydarzyło z moim rowerem?
Rozum: Dalej nim jeździsz? :P po tym, jak wywinęłaś dwa razy na chodniku? :P 
Serce: No dalej, bo szkoda mi czasu na chodzenie piechotą... Dwa dni temu nim jechałam i zostawiłam go obok kolejki, jak zwykle; wtedy, co był deszcz i mówiłam, że nie ma śniegu.
Rozum: No, pamiętam. I co?
Serce: I wieczorem, jak wracałam i chciałam go odczepić, okazało się, że zamek w kłódce zamarzł... kręciłam tym kluczem i nic, aż się wygiął, to próbowałam go odgiąć... i się złamał:( Rower stoi tam od 2 dni i nie ma go jak odczepić. Dopiero dzisiaj ma znajomy z narzędziami przyjechać i spróbować upiłować tę kłódkę. Doprawdy, trzeba być mną, żeby mieć takie przygody :P
Rozum: Hahahaha, brawo :P
Serce: Ale i tak największy zonk miałam, jak odkryłam skrót.
Rozum: Skrót? Do czego?
Serce: W listopadzie czy w październiku zadzwoniła do mnie starsza pani, żeby ustalić lekcję gry na pianinie dla jej wnuków: Zuzi (10 lat) i Maksa (7 lat). Chodzili wcześniej rok do szkoły Yamaha, ale nie byli zadowoleni, że to tak zbiorowo i woleli indywidualnie. Powiedziano mi, że trzeba się kierować od stacji Metro Wilanowska, to się wychodzi kawałek i trzeba się cofnąć, ale dojście nie zajmuje dłużej, niż 5 minut. Chyba trochę ci o nich opowiadałam: Maks ma niepospolitą wyobraźnię i jest bardzo żywy, dlatego ma tylko pół godziny zajęć, bo później trudno mu się skoncentrować, a Zuzia to śliczna dziewczyna i uwielbia grać, więc lekcja z nią jest przyjemnością.
Rozum: Mało istotne szczegóły, no ale mów:P no i co dalej?
Serce: A potem doszły mi zajęcia z Gabrysią, która ma 5 lat. Mieszkają obok komendy głównej policji, w bloku, gdzie dzwoni się na recepcję i pan anonsuje gości :P 
Rozum: No no :P
Serce: Udało się ustalić tak, że miała lekcję przed Maksem i Zuzią, więc za jednym zamachem 2 zajęcia w Warszawie. Historia pierwszej lekcji była wręcz epicka. Nie dostałam początkowo smsa z adresem i przez cały tydzień, który pozostał do lekcji byłam przekonana, że nic z tego nie będzie. Tego dnia, gdy miała być lekcja, jechałam sobie spokojnie do Warszawy do Maksa i Zuzi, a tu dzwoni moja siostra, że jakaś kobieta do niej wydzwania, że jej córeczka płacze,bo miała mieć lekcję :P okazało się, że znalazła nazwisko Oli na stronie naszego zespołu i tak przez nią odzyskała mój numer, który jej w międzyczasie zaginął. 
Rozum: Fajnie, na coś się ta nasza strona przydaje :)
Serce: Kiedy się już udało skontaktować, mama Gabrysi powiedziała, że to obok stacji Metro Wierzbno, jedna stacja przed Wilanowską, więc tak jeździłam, od Wierzbna do Wilanowskiej. Ale do metra trzeba dojść, wsiąść, wysiąść, znów dojść i to trwało jednak trochę dłużej, niż wstępnie zakładałam.
Rozum: No spoko.
Serce: Trwało to tak jakoś z półtora miesiąca. Dopiero wczoraj mnie natchnęło, żeby sprawdzić te adresy na mapie i zobaczyłam to.... co na tym obrazku. Jak to przeszłam na piechotę (nie zajęło mi to więcej niż 10 min, bo jednak między blokami były jakieś dziwne bramki) i popatrzyłam, ile ja sobie nakładałam wcześniej drogi, jeżdżąc tym metrem, to mnie z nóg ścięło. Z jednego domu było widać dosłownie drugi:P


Rozum: No nie, nie mogę :P
Serce: Oj, to nie wynikało z jakiejś mojej ćwierćinteligencji, tylko do tej pory nie popatrzyłam na mapę, polegałam tylko na wskazówkach od tych ludzi.
Rozum: Serce, i ty jesteś harcerzem, a mapy nie używasz? :P
Serce: Ee,no :P ale  to było odkrycie dnia :D
Rozum:  Hahaha, kolumbowie wieku XXX :P
Serce: Ale mimo wszystko to był przyjemny dzień. Gabrysia dała mi laurkę z serduszkiem, powiedziała, że jest chora i siedzi w domu i czeka tylko na nasze lekcje, więc było miło :) 
Rozum: Fajnie :)
Serce: A Zuzia i Maks grali koncert w domu dla rodziców i dziadków, którzy nagrywali wszystko kamerą i robili zdjęcia. Sama nie wiem, kto się bardziej denerwował, ja czy oni :P no, jeszcze dwa dni i wolne...
Rozum: Niektórzy to mają dobrze...

Komentarze