Translate

Między młotem a kowadłem

Minął weekend z All4Him, który uświadomił nam, że zostały dwie próby do rychłych koncertów. Ciągle jeszcze mam chaos w głowie, co jest po czym. W niedzielę zagraliśmy całość bez powtarzania. Pozostaje tylko studiować scenariusz i ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć.
Nie byłam w stanie za bardzo się skupić na próbie. Aktualnie żyję wyjazdem do Gdańska i sprawami zjazdu. To absorbuje mój czas i zżera nerwy. W piątek byłam tak rozbita od rana, że wszystko mi leciało z rąk. Byłam rozczarowana ludźmi, którzy mieli wpłacić do piątku pieniądze, żebyśmy mogli kupić bilety i miejscówki, a z planowanej listy prawie trzydziestu osób zostało ledwie kilkanaście.
Ciągle niepewne są osoby, które miały coś na zjeździe robić i w ostatnim momencie się wykruszają. Z tego wszystkiego późno zasypiam i chodzę cały dzień nieprzytomna, a mój żołądek odmawia współpracy. Znalazłam jakąś herbatę dla żołądkowców, trzeba będzie wypróbować.
Czasami zastanawiam się poważnie, która działka jest dla mnie ważniejsza: zespół czy pathfindersi i jeślibym z któregoś zrezygnowała, to co by bardziej ucierpiało, albo inaczej: gdzie jestem bardziej niezbędna. Rozum mówi, że zespół był pierwszy i powinnam do niego dostosowywać kolejne rzeczy, a nie odwrotnie. Ale zespół to kilkanaście osób, a pathfindersi to ponad setka i ustalenie terminów dla setki jest dużo trudniejsze. Najchętniej nie rezygnowalabym z niczego. Obydwa są moimi spelnionymi marzeniami z dzieciństwa i trudno powiedzieć, które bardziej mnie pasjonuje. Póki mam siły, chyba zostanę przy obydwu. 

Ps. Właśnie udało mi się kupić bilet na przejazd grupowy do Gdańska :) koniec koszmarów o zagubionych miejscówkach.

Komentarze