Translate

Kallos Latte

 Zima to ciężka pora dla włosów. Noszę obowiązkowo czapkę, bo jakbym ją zdjęła, na pewno nabawiłabym się jakiegoś zapalenia zatok, więc za każdym razem, jak ją ściągam, włosy stają dęba. Kiedy niemal przy każdym dotknięciu zaczynały fruwać jak aureola, załamałam się i zabrałam się za poszukiwanie ratunku na elektryzujące się włosy.
Na internetowych forach czytelniczki radzą:
  • włosy elektryzują się, gdy są przesuszone lub od prostownicy - jeśli musisz je prostować, stosuj preparaty do ochrony termicznej;
  • włosy trzeba odżywić i nawilżyć odżywką odbudowującą korę włosa, np. Gliss Kur, ale unikać tych z silikonem: Kallos, Gloria to maski bez silikonu;
  • używać najlepiej grzebienia drewnianego lub z kości słoniowej, a szczotki z naturalnego włosia, plastikowy wzmaga elektryzowanie;
  • zmoczyć szczotkę przed czesaniem i trzymać ją z dala od kaloryfera.

Wypróbowałam maskę Kallos Latte od Uli, miała w małej puszce, kupioną w Hebe. Bardzo mi się spodobało działanie: włosy miękkie, lekkie, wygładzone i pachnące maślanymi ciasteczkami. W sklepie fryzjerskim znalazłam wersję w litrowej puszce za 12 zł.

Opłaca się bardziej niż w małej, jeśli postawisz sobie w łazience i nie musisz tego przewozić :) na podróż potrzebuję przełożyć część do mniejszego pojemniczka.

Pan w sklepie poradził mi, żeby nakładać maskę grzebieniem na pojedyncze pasma włosów, potrzymać je w ręczniku przez kwadrans i potem spłukać. Faktycznie, odżywka lepiej działa.
Ubolewam jedynie nad tym, że musiałam się pożegnać z prostownicą na jakiś czas i chodzę z wichrem na głowie :P

Weekend spędzam w Poznaniu z drużynowymi i komendantami - będzie elitarnie ;)

Komentarze

Anonimowy pisze…
maska i odżywka, to nie synonimy! ;)