Translate

Zaklinacz koni

"Czasem coś, co wygląda jak poddanie, wcale nim nie jest. Chodzi o to, co dzieje się w naszych sercach. O dokładne widzenie, jakie jest życie i akceptowanie go, i bycie wobec niego lojalnym, niezależnie od bólu, bo ból z powodu nie bycia lojalnym jest o wiele, wiele większy."

Odkąd wróciłam z lasu, wstąpiła we mnie jakaś niechęć do aktywnego życia. Nie muszę wychodzić do pracy, nie mam napiętego grafiku zajęć i chociaż masę pilnych rzeczy do zrobienia czeka cierpliwie rozłożonych na półkach, zupełnie nie mam ochoty się nimi zająć. Oglądam jakieś filmy, czytam książki, siedzę w internecie i gadam przez skype. Ot, przedwczoraj odwiedziła mnie Ola, żeby przeskanować pendrive'a i została dłużej, więc obejrzałyśmy najnowszego Sherlocka. Nie był tak fascynujący, jak pierwszy, ale też trzymał w napięciu. Wyciągnęłam też rolki i dwa dni z rzędu katuję się jazdą po wybrukowanych michałowickich uliczkach, ale wracam solidnie spocona i to jest najważniejsze. W internecie ludzie przeżywają ciągle decyzję o hymnie Euro 2012 i chyba przez to sama zacznę gdakać "kokoko". 
Wczoraj pogadałam sobie po niemiecku z koleżanką ze studiów, która pracuje w Niemczech i udziela korepetycji przez skype. Jestem zadowolona, bo brakowało mi kontaktu z językiem na poziomie wyższym, niż uczę w szkole. Gdyby ktoś był zainteresowany jej ofertą, polecam stronę internetową http://www.magdalenasurowiec.pl/index.html
Skończyłam też czytać książkę "Zaklinacz koni" Nicholasa Evansa. Wzbudziła we mnie mieszane uczucia, jak zwykle, kiedy jest poruszany wątek zakazanego związku, ale w pewien sposób poruszyła z powodu historii kalekiej dziewczynki i jej konia oraz historii porozumienia nawiązanego między nią a matką. Znamienna scena jest wtedy, kiedy dziewczynka po kłótni z matką wyznaje jej, że zaczęła miesiączkować i w rozpaczy pyta: 
-Kto mnie będzie chciał? Nikt.
-Och, Grace, to nieprawda...
-Niby czemu mieliby chcieć?
-Bo to jesteś ty. Jesteś niesamowita. Jesteś piękna i silna. Jesteś najdzielniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam w całym swoim życiu.
I wtedy zrozumiałam, o co w tym wszystkim chodzi. To wcale nie chodzi o to, jaka jesteś, czy jesteś zabójczo piękna, oszałamiająco inteligentna i nieprzeciętnie zaradna, czy wręcz przeciwnie, straciłaś nogę w wypadku, masz bliznę na twarzy lub zwyczajnie zbyt grube uda. Chodzi o to, kim jesteś teraz. Czy ciągle drżysz ze strachu, bo boisz się wyjść ze swojej strefy bezpieczeństwa; czy walczysz rozpaczliwie o uznanie i aprobatę osób, którym na tobie nie zależy w takim stopniu, w jakim ty tego oczekujesz; czy umiesz porzucić swoją potrzebę kontrolowania drugiej osoby i dopasowywania jej do swojego wizerunku i czy masz odwagę pozwolić jej być sobą w pełni, a następnie ją taką zaakceptować i pokochać bez względu na wszystko.
Rozum na to wszystko powiedział mi: "Odsuń pobudzające jeszcze bardziej Twoją wyobraźnię romansidła, bo nawet jeśli jest tam parę ciekawych myśli, to ich ogólny wydźwięk jest dla Ciebie szkodliwy." Nie lubię mu przyznawać racji, nawet wtedy, gdy ją ma. Taki zwyczaj mówienia mu na przekór, żeby nie dać się zdominować. Może to przemyślę i przyznam mu rację za kilka dni, jak zwykle. 
No nic, wychodzę się zmęczyć i wywiać z głowy myśli. 

Komentarze