Translate

A Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas, pełne łaski i prawdy...


Dzisiaj usłyszałam na nabożeństwie taką myśl:

"Każdy czyn i każde słowo Jezusa nie były wypowiedziane tak sobie, ale miały moc, swoje znaczenie i konkretne zadanie do wykonania."

A my, pokolenie neostrady i pseudohumanistów, wyrzucamy z siebie tysiące słów, ot tak sobie, bez zastanowienia, bo ciekawie brzmią zestawione razem. Że niby wyrażamy nasze chaotyczne myśli i kłębiące się w nas uczucia. Bzdura. Nie jest to warte ani złamanego grosza. Może jednak wy niektórzy macie rację, po co ja wypisuję te wszystkie wynurzenia?... Żeby się oczyścić, być oryginalna?...
Nie, jednak są osoby, którym to jest potrzebne. Piszcie o tym. W komentarzach, jako n-ty anonim, na gg, przez sms. Jeśli będę mogła, to wysłucham.
*
Ale nie o tym chciałam mówić. Nie o sobie. Dzisiaj chciałam mówić o Jezusie. Bo odkryłam Go kolejny raz na nowo.
Dzisiaj na lekcji szkoły sobotniej usłyszałam i zrozumiałam taką kwestię: Jezus przyszedł na ziemię całkowicie jako człowiek. Był w pełni człowiekiem.
Nawet sam się nie zjawił, tylko został poczęty z Ducha Świętego.
Dorastał, kształcił się, poznawał Pismo Święte tak, jak my. Nie sfrunął z nieba z głową nabitą tekstami biblijnymi.
Jak pisała E. White, "nie korzystał z żadnej mocy, która nam nie byłaby dostępna." Czerpał całkowicie z mocy Ojca.
W Getsemane przed straszliwą walką z własnym strachem potrzebował wsparcia, nie otrzymał go od uczniów, więc Bog posłał anioła, żeby Go wzmocnił.
W momencie śmierci, gdy spadły na niego grzechy całego świata, nie widział tego, co jest za tą pustką, którą odczuwał, gdy doświadczył rozłąki z Ojcem: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?" Oczywiście znał obietnice, nawet sam je cytował, że po 3 dniach zmartwychwstanie, tylko w tym najcięższym momencie nie mógł tego widzieć.
Ale zaufał w pełni Ojcu i wypełnił Jego wolę, dlatego zwyciężył.
Kiedy to do mnie dotarło, Jezus stał się dla mnie tak realny, tak bliski, bo przecież On przeżywał wszystko tak samo, jak my. Też odczuwał strach przed nieznanym, przecież nigdy wcześniej nie doświadczył niesienia grzechu całego świata.
A z drugiej strony nie można zapominać o Jego boskości. I o tym, że w tym całym człowieczeństwie był i pozostał bezgrzeszny, bo taki był warunek, aby wypełnić misję.

Dzisiaj dla mnie najważniejsze było Jego człowieczeństwo i to, że On naprawdę czuł to, co ja.
I On odczuwał to, co Ty.
Mówisz: to niemożliwe, On nie zrobił takich rzeczy, jak ja. On nie wie, jaki ja jestem. Jestem powykręcanym na wszystkie strony spróchniałym korzeniem. Mam siebie za nic.
Ale On dźwigał na sobie Twoje słowa o spróchniałym korzeniu. On to ODCZUWAŁ. Kiedy się bałeś, kiedy nie wiedziałeś, co masz robić, kiedy byłeś uzależniony i nie miałeś siły walczyć. To niewyobrażalne, ale tak jest.
Wiesz, co musisz tylko z tym zrobić? Przyjąć to. I powierzyć się całkowicie mocy Ojca.
Możesz być wolny i możesz zwyciężyć.
W Nim jesteś wolny.

Komentarze