Translate

Huhu-ha, huhu-ha, nasza zima zła!



Zima zła
Maria Konopnicka

Hu! hu! ha! Nasza zima zła!
Szczypie w nosy, szczypie w uszy,
mroźnym śniegiem w oczy prószy,
wichrem w polu gna!
Nasza zima zła!

Hu! hu! ha! Nasza zima zła!
Płachta na niej długa, biała,
w ręku gałąź oszroniała,
a na plecach drwa...
Nasza zima zła!

Hu! hu! ha! Nasza zima zła!
A my jej się nie boimy,
dalej śnieżkiem w plecy zimy,
niech pamiątkę ma!
Nasza zima zła!

***

Powyższy link na rozładowanie mroźnej atmosfery po wczorajszym pseudofinale Tap Madl i aby mimo wszystko zima nie była taka zła ;) właściwie muszę się przyznać, że oglądałam ten żenujący program od samego początku emitowania do i choć niektóre momenty uwłaczały godności ludzkiej, to człowiek miał taką dziwną potrzebę się zresetować po całym dniu. Jednakże finał sięgnął dna i, co tu kryć, kompletnie mnie rozczarował: zarówno umierającym poziomem napięcia, jak i rezultatem głosowania, podobnie jak i w "Mam talent". Ech, ten nasz polski romantyzm... Ciągle nie rozumiemy zachodniego kapitalistycznego, brutalnego świata... Cóż, było, minęło. Zima toczy się dalej...

Co słychać? W Warszawie sypie, mroźno, coraz większe sterty śniegu na przystankach i na chodniku. Z tego też powodu preferuję budynkowy (bądź też galeriowy) styl życia i z rzadka wypuszczam się z mieszkania (a może powinnam się hartować, nie wiem). Ale i tak moja artystyczna natura pieje z zachwytu na widok ośnieżonych drzew (po ostatnim pobycie w Podkowie) i klimatycznych światełek (oficjalna iluminacja Traktu Królewskiego w sobotę o 16), jakby wbrew rozsądnym ubolewaniom większości użytkowników dróg. Nie poradzę, że piękno mnie cieszy.

Nie wiem, kto aktualnie czyta tego bloga, w sumie udostępniałam go tylu różnym osobom, że nie wiem, kto tu zagląda, a mam jakiś nastrój na wywnętrznianie się... To może powiem krótko i dobitnie: jestem wolna i próbuję znowu funkcjonować, jak wcześniej. Pracuję, jeżdżę raz w miesiącu na studia, a także na koncerty z All4Him, chodzę na piątkowe spotkania młodzieżowe, śpiewam na nabożeństwie, prowadzę lekcje, ostatnio udzielam lekcji pianina, ponadto organizuję nabożeństwo 3 grudnia i mam z tego powodu liczne próby. Staram się jakoś bardziej towarzysko rozwinąć i nadrobić te lata zamykania się w swoim świecie, czyli rozwijam znajomości z różnymi ludźmi. Czasem tylko uciekam w muzykę i bloga, ale na krótko. Chyba lepiej z ludźmi, niż z maszynami czy myślami.
Nawalam może tylko w jednym: kładę się późno spać i późno wstaję, trochę jestem nieprzytomna, ale radzę sobie ze wszystkim i w sumie jestem ogarnięta, jak zawsze zresztą; cholernie ogarnięta, poukładana i robię kilka rzeczy naraz, żeby nie mieć czasu na myślenie. I tak myślę, ale jakoś mniej.

Na deser pozostawiam jeszcze jeden kwiatek, czyli to, co tygryski lubią najbardziej: hybryda gatunków, maksymalne stężenie absurdu, aluzje i korespondencja sztuk oraz prostota (nie mylić z prostactwem) wykonania dla podkreślenia groteskowości. Tylko ten komentarz pod spodem zupełnie niepotrzebny.



Do siego roku.

Komentarze