Translate

Samotność w sieci - zakończenie

Dzisiaj skończyłam "S@motność w sieci". Umieszczam kolejny cytat z mojej ostatniej lektury, który mnie zastanowił. Może dlatego, ze mniej więcej oddaje to, co chciałam mu powiedzieć. Tylko pewnie nie tak osobiście, jak tutaj. Aż dziwne, że ktoś to tak dobrze wyraził za mnie. Ale w tej książce jest wiele fragmentów, które mnie zaskoczyły...


Jesteś dla mnie bardzo ważny. Wiele Tobie zawdzięczam i nie tylko to, co czuję. Dzięki Tobie jestem pełniejsza, lepsza, czuję się wyjątkowa i nieprzeciętna. Może trochę mniej mądra (wszystko jest takie względne), ale z całą pewnością cudownie wyróżniona. Uwielbiam te wszystkie przemyślenia, które mi fundujesz. Bardzo mnie one cieszą.
Oczywiście, że ciągle mam w głowie okropny bałagan, dotąd nie było powodu, dla którego chciałabym układać swoje myśli. I jeśli się plączę w tym, co mówię, to właśnie dlatego. Ty mnie zmuszasz do myślenia, choćby niezdarnego (Nie przestawaj! Za kilka lat będziesz miał we mnie partnera do rozmów, jakiego nigdy nie miałeś), do poukładania moich skłębionych myśli.
Po zakończeniu czytania pozostałam pewnie, jak większość czytelników tej książki, w poczuciu dojmującej pustki i rozczarowania. Zwłaszcza po epilogu...

Przeżycia są najważniejsze. Tylko dla przeżyć warto żyć. I dla tego, aby móc je komuś potem opowiedzieć.
Jakub nie miał już komu tego opowiadać. Ona zaszła w ciążę i musiała go zostawić, wrócić do męża. Więc pojechał na dworzec Berlin Lichtenberg, ten sam, co na początku książki.
Dzisiaj spotka wszystkich, których kocha.
Prawie wszystkich.
Na szczęście dobrnęłam do post-epilogu. Nie, on nie pojechał na dworzec. Będzie żył dalej. I może spotka kiedyś kogoś, kto go pokocha i z którym będzie szczęśliwy i już nigdy nie będzie samotny.
Anioły przecież nie umierają...

Komentarze