Sezon na miętę
Uwielbiam maj. Razem z październikiem to moje ulubione miesiące w roku. Nareszcie jest ciepło. Tak ciepło, że nawet o 22 jak wychodziłyśmy z dziewczynami z basenu, to na zewnątrz zdawało się być cieplej. Zrobiłyśmy babskie spotkanie po majówce i chociaż było nas tylko pięć, to i tak miałyśmy dobry czas. Kiedy dotarłam do domu, okazało się, że na miejscu spadł deszcz, ale nawet po deszczu było ciepło.
W niedzielę wybrałyśmy się z Dominiką do Reduty i dostałyśmy hopla na punkcie miętowego koloru. Wszędzie był: na sukienkach, butach, bluzkach, nawet lakierze do paznokci. Mam miętowy sweterek z Orsaya, ale jest już trochę za ciepło na niego. Poluję teraz na buty. Potrzebuję kupić nowe baleriny, bo te z zeszłego roku się już troche przetarły. Jeszcze nie umiem kupować butów, bo za rzadko to robię. Myślałam, że jak mam 5 par, to jest obłędnie dużo, ale Ania i Ewa wyprowadziły mnie dzisiaj z błędu :P zasada brzmi: butów powinno się mieć tyle, co torebek, żeby zawsze pasowały i się nie zdzieraly tak szybko, a najlepiej, żeby nie przekraczały 40 zł ;)
Kreatywny Google dopomaga w znalezieniu wymarzonego modelu...
Prawda, że piękne?
Komentarze