Jak przemycić marchew?
Kolejny post z cyklu "Kika gotuje" ;) zaczyna się ze mnie robić przykładna hausfrau :P do szczęścia na razie brakuje mi miksera. Muszę pożyczać od Magdy, a jak dzisiaj wyjechali na trzy tygodnie nad morze i zabrali mikser ze sobą, nie wiedziałam co zrobić, mając rozwalone na blacie składniki na pasty i musiałam ujarzmić porzucony Termomix... No, ale może po kolei...
Nie lubię marchewki. W dzieciństwie zachęcano mnie do jej jedzenia wszelkimi sposobami, ale uparcie odmawiałam jedzenia z własnej woli. Wyławiałam marchewki z zupy, buntowałam się przeciwko piciu soku, surówkę z marchewki obchodziłam z daleka lub grzecznościowo jadłam honorową łyżkę, kiedy mama robiła ją w wersji z ananasem. Kiedy zrobiłam się samodzielna i zaczęłam gotować na swoim, marchewka zniknęła z mojego jadłospisu bardzo szybko. No ale organizm jednak zaczął się dopominać, a i w końcu posłuchałam swojego rozumu, że marchewkę trzeba jeść. Tylko jak to zrobić, żeby nie było jej czuć?
Opowiadałam już, jak dwukrotnie nabrałam się na ciasto marchewkowe, myśląc, że to piernik. Potem znalazłam przepis na paprykarz wegetariański na Jadłonomii i pokochałam go (kolejna przemycona marchewka). Ostatnio w Pszczynie będąc, zakosztowałam nietypowej pasty marchewkowo-serowej. Marchew była surowa, nie zamaskowana, czuć smak bez żadnej ściemy. Spałaszowałam z szalonym apetytem kilka kanapek. Wzięło mnie;) zdobyłam przepis i postanowiłam kiedyś zrobić. Dzisiaj wypadło na ten dzień "kiedyś".
Pasta marchewkowo-serowa
Składniki:
- 2 średniej wielkości marchewki (lub 1,5 dużej)
- 150-200 g sera żółtego
- 2 ząbki czosnku
- 2-3 łyżki majonezu
Marchewki obrać, umyć i razem z serem zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Czosnek przecisnąć przez praskę lub drobno posiekać, dodać marchewki z serem. Dodać taką ilość majonezu, żeby otrzymać konsystencję pasty, doprawić do smaku solą i pieprzem.
- sól i pieprz
Machnęłam od razu dwie pasty, nadwyżkę zamroziłam i tym sposobem miałam królewskie śniadanie :)
Jutro i przez kolejne dni też :P
Komentarze