Masz wiadomość
Drogi przyjacielu... Lubię zaczynać te listy tak, jakbyśmy przed chwilą przerwali rozmowę. Jak starzy kumple, a nie ludzie, którzy nawet nie znają swoich imion, bo poznali się przypadkiem na czacie. Ciekawe, co dziś napiszesz. Włączam komputer. niecierpliwie czekam na połączenie. Wchodzę do sieci i wstrzymuję oddech, aż usłyszę te dwa słowa „Masz Wiadomość”... Nic już nie słyszę, nawet ulicznego gwaru, tylko bicie własnego serca. Mam wiadomość. Od ciebie.
Obejrzałam ten film po raz drugi, bo odwiedziła mnie Ola, która go nie widziała. Jest cudny. Dawno nie używałam tego słowa: tak, cudny. Taki cudownie bajkowy i nierzeczywisty, taki pachnący piernikami i cynamonem, taki... Och, no, wiecie. Serce po nim szybciej bije. I ta muzyka... aaaaa.....
A co do treści filmu: przerabiałam już kilka relacji internetowych. Nie polecam. Wszystkie kończyły się potężnym rozczarowaniem w rzeczywistości i bolesnym lądowaniem na tyłku. Na czacie rozmawialiśmy nieraz całymi dniami, a na żywo nie umiałam kompletnie się odnaleźć i tak naprawdę miałam ochotę zwiać. Nic na siłę się nie da. Tylko, do cholery jasnej, jak się da?
Czasami zastanawiam się nad swoim losem. Wiodę skromne życie. Niepozbawione wartości, ale skromne. I pytam sama siebie czy żyję tak, bo lubię, czy może brak mi odwagi? To, co widzę wokół, przypomina mi przeczytane kiedyś książki, a może powinno być odwrotnie? Nie musisz odpowiadać. Chcę tylko wysłać to kosmiczne pytanie w przestrzeń. A więc dobranoc, pustko.
Komentarze