Przyjdzie, nie przyjdzie...? - zjazd w Krakowie
Uwaga, uwaga, nadchodzi...
Niezapomniane wrażenia i przemyślenia :) gratulacje dla krakowskiej ekipy i nowego reżysera :D
***
Weekend spędziłam w Krakowie. Totalny spontan, choć planowany. To jest w sensie, że rozmyślałam o tym: "Ale fajnie byłoby pojechać na zjazd do Krakowa..." i "Ale nie bardzo opłaca mi się jechać na jeden dzień..." A jednak rodzice mieli trochę zajęć do zrealizowania w Krakowie-Nowej Hucie, więc udało mi się pojechać z nimi. Tacie aż wszystko w środku chodziło, jak wjechał do Huty, w końcu jego rodzinne strony... Jednak na samotny wieczorny spacer ulicami mama nie chciała się zgodzić. Huta to Huta... Przemęczył się potem, a ja wraz z nim, śpiąc na krzesłach w kaplicy.
Sobota była niezwykle bogata w treść. Ciekawsze myśli z kazania opiszę w Homo viatorze. Oprócz tego było sporo muzyki i doświadczeń. Chłonęłam wszystko i zapisywałam, co się dało, bo byłam wygłodniała. Ale nie tylko treści, muzyki i doświadczeń, ale i rozmów z ludźmi. I na szczęście udało mi się pogadać, pogadać i jeszcze raz pogadać :)
Najprzyjemniejszym momentem był wieczór na Starym Mieście, spacer po ulicach wokół Rynku i Kazimierza, widok Teatru im. Słowackiego (zdj. powyżej), śmiech, dyskusje o literaturze, zabytkach i takie tam ;) i szalony powrót autobusem na gapę o 23 do Huty :P
I teraz znowu długie tygodnie oczekiwania na kolejny wyjazd... Ale w życiu piękne są tylko chwile ;)
Pozdrawiam wszystkich krakusów :D
Niezapomniane wrażenia i przemyślenia :) gratulacje dla krakowskiej ekipy i nowego reżysera :D
***
Weekend spędziłam w Krakowie. Totalny spontan, choć planowany. To jest w sensie, że rozmyślałam o tym: "Ale fajnie byłoby pojechać na zjazd do Krakowa..." i "Ale nie bardzo opłaca mi się jechać na jeden dzień..." A jednak rodzice mieli trochę zajęć do zrealizowania w Krakowie-Nowej Hucie, więc udało mi się pojechać z nimi. Tacie aż wszystko w środku chodziło, jak wjechał do Huty, w końcu jego rodzinne strony... Jednak na samotny wieczorny spacer ulicami mama nie chciała się zgodzić. Huta to Huta... Przemęczył się potem, a ja wraz z nim, śpiąc na krzesłach w kaplicy.
Sobota była niezwykle bogata w treść. Ciekawsze myśli z kazania opiszę w Homo viatorze. Oprócz tego było sporo muzyki i doświadczeń. Chłonęłam wszystko i zapisywałam, co się dało, bo byłam wygłodniała. Ale nie tylko treści, muzyki i doświadczeń, ale i rozmów z ludźmi. I na szczęście udało mi się pogadać, pogadać i jeszcze raz pogadać :)
Najprzyjemniejszym momentem był wieczór na Starym Mieście, spacer po ulicach wokół Rynku i Kazimierza, widok Teatru im. Słowackiego (zdj. powyżej), śmiech, dyskusje o literaturze, zabytkach i takie tam ;) i szalony powrót autobusem na gapę o 23 do Huty :P
I teraz znowu długie tygodnie oczekiwania na kolejny wyjazd... Ale w życiu piękne są tylko chwile ;)
Pozdrawiam wszystkich krakusów :D
Komentarze