(Ch)ora et labora
Co za wspaniały urlop:
-jestem w Wojkówce u rodziców,
-zajadam świeżo zmielone pomidory z innymi warzywami prosto z ogrodu,
-łuskamy z mamą i Ronią zebrany bób, tradycyjnie oglądając filmy familijne,
-mam superszybki internet z wifi od rodziców,
-opalam się drugi dzień, raz na basenie, a drugi podczas koszenia trawnika,
-czytam kryminały...
I wszystko byłoby super i fantastyczne, gdyby nie... katar!
Po campie dopadło mnie przeziębienie, zresztą nie tylko mnie. Kilka znajomych cierpi podobnie. Właściwie oprócz kataru na szczęście nic więcej nie mam, ale już na campie trzęsłam się wieczorami i zażywałam Febrisan. Ale nawet katar nie przeszkodzi mi w pracy. Gdyż, urlopując radośnie, jestem także w pracy. Obóz sam się nie zrobi!
Fantastyczne zdjęcia z koncertu w Białymstoku dostaliśmy od Tomka Omeljaniuka. Zawodowstwo :) ale zamieszczam tylko jedno, reszta publicznych na fb. Enjoy :)
Ps. Rok temu, również będąc w domu, dopiero brzdąkałam melodie na pianinie, a dzisiaj już zagraliśmy 3 koncerty :) Pan Bóg kieruje :)
Komentarze