I po sylwestrze
No i mamy Nowy Rok. Ależ to zleciało.
Wczoraj wróciłam do domu po sylwestrze o 7 rano i od razu położyłam się spać. Spałam do 14.30 i kiedy się zwlokłam z łóżka, zaczynało się ściemniać, więc przespałam cały dzień. Ale zabawa była przednia. Mateusz z Esti przygotowali świetne gry i wszyscy się dobrze bawili do rana, więc naprawdę się udało :) oczywiście były umysłowe przestoje około pierwszej w nocy (granie w Czterech na kanapie o tej porze to nie jest dobry pomysł na rozkręcenie imprezy ;), ale potem nawet gry na myślenie nie były straszne.
Hitem imprezy stały się kary: przegrana drużyna miała zatańczyć lub zaśpiewać do najbardziej obciachowego hitu minionego roku, tj. Gangnam style i Ona tańczy dla mnie.
A moja dj-ka? Nawet jakoś poszło ;) chociaż i tak w większości musiało lecieć z automatu, żebym też mogła się pobawić, ale muzyka raczej dobrze się przyjęła :) nieprofesjonalnie mogę się tym zajmować ;)
Leniuchowanie wywołało we mnie wyrzuty sumienia i zabrałam się za odkładaną pracę. Wczoraj pisałam jak szalona i machnęłam 4 strony. Dzisiaj ciąg dalszy, bo przepadło mi trochę zajęć. Mam nieśmiałe postanowienie, żeby pchnąć to ile się da do końca stycznia. Wiosną coraz trudniej z czasem, a szkoda odkładać to w nieskończoność.
Zaczyna się znów zapełniać kalendarz. A liczyłam, że w nowym roku będzie luźniej...
Komentarze