ZUS ZU(A)O
Zbliża się koniec roku i postanowiłam napisać sobie kilka noworocznych postanowień. Jednym z nich było udać się w końcu do dentysty i wyleczyć zęby. Znalazłam w Michałowicach przychodnię, która leczy na fundusz i prywatnie i postanowiłam przynajmniej przegląd zrobić na fundusz. Umówiłam się na wizytę na czwartek o 9 rano. Ponieważ nie byłam wcześniej zarejestrowana, pani przez telefon poprosiła, żeby przed wizytą przynieść dowód osobisty i zaświadczenie o ubezpieczeniu.
Wykonałam telefon do przyjaciela, tj. mojego sąsiada: co to jest zaświadczenie o ubezpieczeniu? Wam, starym wygom, takie pytanie może wydawać się dziwne, ale ja prowadzę działalność gospodarczą dopiero od roku i jednym z atrybutów tej formy zatrudnienia jest to, że sama się muszę martwić o wszystko, co jest potrzebne do legalnego i korzystnego zatrudnienia tudzież ubezpieczenia. Gdyby ktoś miał jakieś pytania dotyczące działalności, walcie śmiało. Nie czuję się jakimś wielkim ekspertem, ale przeprowadziłam wnikliwe studium stron internetowych z tego zagadnienia i przetestowałam tę wiedzę w praktyce.
Okazało się, że takie zaświadczenie odbiera się w ZUSie i jest ono ważne miesiąc. Do tego potrzebne są dowody aktualnej wpłaty składek i z tak pięknie przyszykowanym dokumentem można iść do przychodni.
Wszystko pięknie, tylko pojawiły się dwa problemy:
1) zaświadczenie musiałam zdobyć w ciągu dzisiejszego popołudnia;
2) odległość od stacji WKD w Pruszkowie do ZUSu, któremu podlegam, jest taka, jak na poniższym zdjęciu, a ja, jak pamiętacie, miałam uziemiony rower na stacji w Michałowicach:
Przepadły mi jedne zajęcia, więc zyskałam godzinę na załatwienie sprawy. Trudno, będzie spacerek. Nie powinno mi to zająć więcej niż 20 minut w jedną stronę. Tak też się stało.
Pani w ZUSie była bardzo miła i wystawiła mi druk ZUS ZUA wraz z dowodem ostatniej wpłaty. Naprawdę nie musiała tego ostatniego robić; przezornie przygotowałam sobie wyciąg z konta. Podała jeszcze informację, że od stycznia 2013r. zmieniają się przepisy i w przychodniach musi im wystarczyć pisemne oświadczenie o ubezpieczeniu oraz dowód wpłaty. Panoszą się, mówiła, i dodają im roboty. Jedną panią wyrzucili ze szpitala, bo nie miała zaświadczenia. Całe szczęście, że to weszło. Jakbym miała co miesiąc tę trasę po zaświadczenie do ZUSu pokonywać, to wolałabym się wcale nie leczyć albo robić to prywatnie.
Jeśli wszystko się uda, to czeka mnie dzisiaj jeszcze jeden spacerek: po rower...
Komentarze