In a sentimental mood
W domu czuję się znów jak dziecko. Nie myślę o pracy, obowiązkach (przynajmniej do czasu, bo czeka mnie przygotowanie szkolenia i pisanie pracy), śpię do 10, jem domowe obiady, czytam i gram na pianinie. Dużo się śmiejemy i robimy same przyjemne rzeczy. Zima rozleniwia ;)
Ola przywiozła arsenał kosmetyków i zrobiła mi i mamie domowy salon piękności: hennę na brwi i rzęsy oraz maseczkę nawilżającą na twarz. Mama, która od lat się nie malowała, była tym lekko przerażona, ale efekt końcowy bardzo ją ucieszył i widać było, że ma podkreślone delikatnie oczy. Mi wyszły prawie czarne brwi, chociaż to była brązowa henna :P ale przez tydzień nie wychodzę z domu, więc nikogo nie przestraszę ;)
Tata kupił ostatnio grę planszową Wyspa Skarbów. Okazała się trafionym pomysłem na grę rodzinną i nawet Ronia mogła się w nią włączyć, wszystko chwytała i była szalenie przejęta, że gra z dorosłymi :)
Dzisiaj postanowiłam zrobić porządki z
papierami. Rozpaliłam w kominku w pokoju na wieży i zaczęłam
kilkugodzinne segregowanie. Na strychu uzbierało się kilka pudeł
papierów ze studiów, które żal było mi do tej pory wyrzucić, a nie było
dla nich dalszego zastosowania. Mama przekonała mnie, że swoje już
odleżały i skoro do tej pory się nie przydały, to później tym bardziej.
Powyciągałam jakieś pojedyncze ćwiczenia, które jeszcze się nadawały,
część wykładów z historii języka (najbardziej je lubiłam i nie chciałam
się z nimi rozstawać) i odłożyłam, żeby je zabrać do Michałowic. Resztę,
czyli sterty materiałów ze znienawidzonej literatury, gramatyki kontrastywnej, przeznaczyłam na makulaturę. Przejrzałam też papiery sentymentalne, czyli ocalałe listy i pamiętniki. Pamiętniki z 2009 roku spłonęły w kominku
jako znak ostatecznego odcięcia się od przeszłości (dziwne, że
wcześniej tego z nimi nie zrobiłam), a listy, wierszyki i sympatyczne
wpisy z kolonii sprzed 10 lat pozostały nadal w pudełku. Trudno się z nimi rozstać, chociaż kontakty z tamtymi ludźmi już dawno się zatarły.
Olę też natchnęło na porządkowanie. Znalazła swoje stare pamiętniki i czyta je, siedząc w fotelu przed kominkiem.
Mam radosne i spokojne życie :) aż trudno uwierzyć, że przed kilkoma laty byłam taka narwana i rozemocjonowana. Ale, jak widać, człowiek staje się normalny, przynajmniej do czasu, aż mu coś nie odbije :P
Komentarze