Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść...
Serce: Hej, jesteś?
Rozum: Jestem, co tam?
Serce: Chciałam ci opowiedzieć, jak się to wszystko potoczyło...
Rozum: A z czym?
Serce: No, z drużyną. Pamiętasz, mówiłam ci, że zrezygnowałam z funkcji drużynowego.
Rozum: No tak, pisałaś, że miałaś za dużo obowiązków jako zastępca komendanta, no i zespół zaczął być bardziej absorbujący.
Serce: Tak właśnie. Moja prośba została rozpatrzona błyskawicznie, bo tego samego dnia na zebraniu i
wybrano nową drużynową, Dominikę, moją dotychczasową przyboczną. Dzisiaj mieliśmy zbiórkę i po raz ostatni poprowadziłam ją jako drużynowa drużyny warszawskiej. Na końcowym apelu przekazałam Dominice insygnia: granatowy sznur drużynowego, naszywkę i gwizdek. Trochę szkoda mi tego zostawiać, ale widzę, że mój plan przekazywania od początku innym odpowiedzialności powiódł się znakomicie i ludzie radzą sobie dobrze, więc jestem spokojna o przyszłość drużyny :)
Rozum: No to fajnie :)
Serce: Ech, jakoś tak dziwnie, jeszcze to do mnie nie dociera, ze się tak skończyło...
Rozum: Straszne. Nie rób scen :P
Serce: Nie, to nie chodzi o robienie scen.
Rozum: Oj no wiem, mówię tylko, że ten sentymentalizm jest zbędny.
Serce: Tylko próbuję sobie jakoś wytłumaczyć, co właściwie zrobiłam, bo jednak trochę mi żal.
Rozum: A kto Ci każe całkiem się od tego izolować?
Serce: Izolować się to nie, bo jednak ciągle jestem tym zastępcą komendanta, więc jest co robić. Szkolenie dla drużynowych niedługo, zjazd ogólnopolski w marcu, obóz w lecie - ktoś to musi organizować.
Rozum: No to co robisz sceny? :P
Serce: No bo rok temu sama zwoływałam ludzi do założenia drużyny, a teraz się wycofuję...
Rozum: Trzeba było nie zaczynać - czy tak byłoby lepiej?
Serce: Nie no, wiadomo.
Rozum: No to widzisz. Dobra, ja uciekam do spania.
Komentarze