Homo Faber
Nie może zabraknąć recenzji. W pociągu do Warszawy nadrobiłam 2 zaległe lektury: "Blaszany bębenek" Guntera Grassa i "Homo Faber" Maxa Frischa. O "Blaszanym bębenku" nawet mi się nie chce pisać. Poziom absurdu sięgnął w tej książce zenitu. Dobra, niech będzie, że Grass noblista, tego nie zmienię. Świat jest powywracany do góry nogami, ot, cała prawda. I jeszcze nam kazali napisać, co wyróżnia tę książkę od pozostałych. Przeczytałam kilkanaście recenzji, w każdej znalazłam co innego i żadnej jedności poglądów. Więc niby dlaczego ja miałabym mieć wyrobione zdanie na ten temat?
Wolę "Homo Fabera" skomentować.
Poniżej recenzja.
Inżynier Faber kieruje się w życiu żelazną wolą i logiką równie stalową jak doglądane przez niego maszyny. Nie pozwala sobie na sentymenty, nie rozpamiętuje przeszłości i pod każdym względem jest człowiekiem epoki postępu. Jednak pewnego dnia świat postanawia podważyć wszystko, czym do tej pory kierował się Faber. Zaczyna się od awarii samolotu i przymusowego postoju na pustyni. Do buntu przyłącza się też najdoskonalsza z maszyn Fabera, jego ciało. Potem do jego życia zaczyna się wdzierać przeszłość, a wreszcie - nadchodzi miłość.
To piękna i bardzo wrażliwa powieść o przemianie inżyniera z żelaza, który zbyt późno odkrywa swoje człowieczeństwo, a także antyczna w duchu przypowieść o losie, Fatum, które wydrwiwa wszelką logikę i gra Faberem jak niegdyś Edypem, wystawiając gorzki rachunek za niegdysiejsze winy.
W środku książki znalazłam ciekawe cytaty.
"Zdenerwowało mnie jej przypuszczenie, że jestem smutny, bo samotny. Jestem przyzwyczajony do samotnych podróży. Żyję, jak każdy prawdziwy mężczyzna, swoją pracą. Przeciwnie, nie mam zamiaru tego zmieniać i uważam się za szczęśliwego mogąc mieszkać sam, moim zdaniem to jedyna możliwa sytuacja dla mężczyzny; lubię się sam budzić i móc nie mówić ani słowa. Gdzie jest kobieta zdolna to zrozumieć? (...)
Nie jestem cyniczny. Jestem tylko - czego kobiety nie znoszą - bardzo rzeczowy. Nie jestem wcale nieludzki, jak uważa Ivy, i nic nie mam przeciwko małżeństwu; najczęściej kobiety same uważają, że się do niego nie nadaję. Nie mogę cały czas doznawać uczuć. Samotność jest jedynym możliwym dla mnie stanem, bo nie chcę unieszczęśliwiać kobiet, a kobiety mają skłonność do tego, żeby czuć się nieszczęśliwe. Przyznaję: być samemu nie zawsze jest wesoło, nie zawsze jest się w formie. Co prawda przekonałem się, że kobiety, kiedy któryś z nas nie jest w formie, też nie pozostają w formie; zaczynają się nudzić, a wtedy wymówki, że się jest nieczułym. Tak że, otwarcie mówiąc, wolę się nudzić sam. (...)
Co się tyczy nastrojów, to nie poddaję się im, jak powiedziałem. Czasem człowiek się rozkleja, ale potem z powrotem zbiera się do kupy. Objawy zmęczenia! Podobnie jak ze stalą. Uczucia, stwierdziłem, są tylko objawami zmęczenia, nic więcej, w każdym razie u mnie."
***
Zmęczenie materiału nastąpiło też i u mnie. Przede mną sesja, ostatnia na tych studiach. Całe szczęście, że promotor się ulitował i przełożył mi oddanie pierwszego rozdziału pracy magisterskiej do końca października. Wczoraj próbowałam zacząć pisać, tj. tłumaczyć rozdział z polskiej książki o Qumran, nawet prawie jeden akapit zrobiłam ;) więc nie mogę powiedzieć, że nic nie ruszyłam ;) myślę, że jak będzie więcej wolnego, o np. na wakacjach, to sobie spokojnie to wszystko zrobię.
Pojawiła się też taka malutka możliwość pojechania do biblioteki w Friedensau po książki. Nie wiem, jak to się poukłada, bo to byłoby w trakcie sesji, ale jak się terminy fajnie poskładają, to pojechałabym na parę dni do Niemiec :) a jak nie, to będę znowu kombinować z Podkową i sprowadzać książki tutaj.
Jednym słowem: siedzę całymi dniami w książkach i nie mam czasu rozejrzeć się między ludźmi. Ale co tam. Coś trzeba robić.
Pozdrawiam wszystkich przytłoczonych sesją.
Komentarze