Lubię wracać tam, gdzie byłem. Rowerem do Zaborowa
W ramach treningu wybrałam się dzisiaj na kolejną rowerową wyprawę w granicach 50 km. Dojechałam aż do Zaborowa. Była to podróż sentymentalna. Do Zaborowa przeprowadziliśmy się w 1993 roku, kiedy miałam 7 lat i mieszkaliśmy tam 14 lat w drewnianym domku na wzgórzu. Wszędzie było daleko: do przystanku, do szkoły, do sklepu... I zawsze pod górkę. Nawet kiedy wydawało się, że jest prosto, to droga i tak miała spadek. Asfaltową drogę powyżej naszego domu gmina zrobiła dopiero kilka lat temu. Jadąc dalej aż do Lasu Strzyżowskiego drogi polne pozostały takie same, jak je pamiętałam. Okolica piękna, widoki na zawsze pozostaną we wspomnieniach, a niebo było na wyciągnięcie ręki.
Kiedy dojechałam do Strzyżowa, dopadła mnie burza z potworną ulewą i gradem. Utknęłam w niezłym miejscu: cukierni na Rynku, a kiedy deszcz nieco zelżał, dojechałam do stacji kolejowej i złapałam jeden z trzech pociągów na dobę relacji Rzeszów - Jasło. Pociąg dojeżdża do Wojaszówki, skąd jest jakieś 3 km do domu, a potem skręca już do Jasła. W strategicznym miejscu mieszkamy.
Komentarze