Sztuka kochania
Czasem w Biedronce można znaleźć dosyć nietypowe książki... Wśród sterty poradników trafiłam na "Sztukę kochania" Michaliny Wisłockiej w miękkiej oprawie za niecałe 25 zł. Przejrzałam książkę pobieżnie, ale ostatecznie nie wzięłam. Dzień później powróciła do mnie chęć choćby przejrzenia i znalazłam wersję pdf tutaj. Jestem już dużą dziewczyną i chyba mogę?...
"Sztuka kochania" to popularnonaukowy poradnik wydany w 1978 roku, który został okrzyknięty rewolucyjną lekturą w czasach komunistycznej PRL. Książka osiągnęła duży sukces wydawniczy. W Polsce sprzedano około 7 milionów egzemplarzy, nie licząc pirackich dodruków. Było to pierwsze naukowe ujęcie tematu seksualności w połączeniu z kwestią przyjemności podczas stosunku dla obu stron. Z drugiej jednak strony autorka "Sztuki kochania" w sposób osobisty wiele mówi też o miłości i potrzebie zrozumienia innego człowieka.
Czterdzieści lat po premierze, w 2016 roku, ukazało się wznowienie książki ze wstępem prof. Zbigniewa Izdebskiego i nowym rozdziałem dotyczącym antykoncepcji. Nowe wydanie ukazało się tuż przed premierą filmowej biografii Michaliny Wisłockiej – "Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej" w reżyserii Marii Sadowskiej, z Magdaleną Boczarską w roli lekarki.
Nie należy jednak traktować "Sztuki kochania" jako uniwersalnego podręcznika. Niektóre osobiste poglądy autorki wydają się kontrowersyjne, a z pewnością rozwinięto więcej metod w ostatnich latach. Należałoby podejść do książki jako ciekawostki historycznej i klasyki gatunku.
Wybaczcie oszczędność w tej mojej recenzji, ale treści książki i filmu nie są przeznaczone dla małoletnich :P nie jest też łatwo przebrnąć przez to osobom samotnym i w dodatku dziewicom, bo opisy oddziałują na wyobraźnię i zmysły. Dla mnie jednak książka była chyba pierwszym kompleksowym opracowaniem tematu i wyjaśniła mi dokładnie fizjologię zjawiska. Starałam się jednak przesiewać jej treści, bo nie wszystko mogłam zaakceptować z mojego adwentystycznego punktu widzenia.
Samo życie Wisłockiej było bogatym materiałem na film i ostatnia propozycja z pewnością nie wyczerpuje tematu. Więcej można przeczytać choćby w wywiadzie z córką. Właściwie jej skomplikowane życie osobiste i relacje rodzinne były właśnie argumentem przeciwko wydaniu jej książki. Pojawiały się wypowiedzi: "Jak osoba z taką przeszłością może doradzać ludziom, jak tworzyć normalne rodziny?" A jednak w książce przejawia się właśnie jej pragnienie, aby ludzie tworzyli normalne, zdrowe rodziny i byli w nich szczęśliwi i spełnieni w każdym aspekcie, także tym fizycznym. I chociaż jej życie nie było absolutnie wzorem do naśladowania, to trzeba jej oddać, że jako naukowiec poświęciła się zagadnieniu dogłębnie i dopięła swego.
Film ujawnia zaledwie skrawek biografii Wisłockiej i skupia się głównie na trzech wątkach. Pojawiają się przeskoki w czasie, są jednak dokładnie oznaczane i nie ma wrażenia chaotyczności. Dominującą rolę pełni obraz i drobiazgowo dopracowane wnętrza: wzorzyste tapety, zasłony, stroje Wisłockiej uszyte właśnie z zasłon. Klimat filmu bardzo mocno podkreśla muzyka. Na Spotify jest już dostępny album ze ścieżką dźwiękową z filmu.
Jak zwykle musiała mi wpaść w ucho jedna piosenka... Tym razem było to "W co mam wierzyć". W filmie jest wykonywana przez Anię Rusowicz jako cover i niezbyt ta wersja przypadła mi do gustu. Znalazłam oryginał śpiewany przez Mirę Kubasińską i tutaj słychać właśnie rewelacyjne improwizacje saksofonu, bez których ta piosenka wiele traci.
Cóż, po tak emocjonującym temacie pozostaje mi jedynie życzyć wam i sobie długiego i szczęśliwego życia w zdrowiu, szczęściu i miłości ;)
Komentarze