"Shirley" i Charlotte Brontë
Charlotte Brontë (1816-1855)
Wszyscy znają lub chociaż słyszeli o powieściach sióstr Brontë, które są zaliczane do klasyki angielskiej literatury: "Dziwne losy Jane Eyre" czy "Wichrowe wzgórza". Mało kto słyszał jednak o "Shirley", ponieważ w polskim wydaniu ukazała się dopiero w 2011 roku. Ja też odkryłam ją dopiero niedawno. Wokół sióstr pojawiło się wiele spekulacji, a w opracowaniu literackim "Charlotte Brontë i jej siostry śpiące" autor Eryk Ostrowski dowodzi, że autorem wszystkich powieści była jedna i ta sama osoba: Charlotte, która pisała pod męskim pseudonimem. Jakakolwiek nie była by w tej historii wersja prawdziwa, nie ulega wątpliwości, że autorka(ki) miała prawdziwy talent.
"Shirley" jest obszerną powieścią, a jednak czyta się ją bardzo szybko. Język jest dowcipny i dosadny, dialogi są przepełnione głębokimi przemyśleniami, ale sposób ich prowadzenia w niczym nie przypomina dostojnych salonowych small talk. W powieści występuje także dużo cytatów biblijnych, nic dziwnego, gdyż bohaterka Caroline jest bratanicą proboszcza, co jest bardzo wyraźnym rysem autobiograficznym Charlotte. Kobiety, bo właściwie one są głównymi bohaterkami powieści, są pokazane jako postacie o szerokim horyzoncie myślowym, snujące rozważania polityczne, społeczne i filozoficzne, w czym przewyższają mężczyzn opisanych głównie jako ludzi czynu. Nie da się ukryć, czytając choćby poniższy fragment, że Charlotte miała poglądy feministyczne dużo bardziej zaznaczone, niż to widać w powieściach Jane Austen. A jednak u jednej i drugiej jest to mądry feminizm, który chce uwolnić kobietę od roli salonowej lalki i uczynić z niej pełnowartościowego, samodzielnego i pożytecznego człowieka, godnego partnera mężczyzny. Na owe czasy były to rewolucyjne poglądy, nic więc dziwnego, że Charlotte była zmuszona pisać pod pseudonimem.
Dawno nie czytałam czegoś równie mądrego i przemyślanego, a jednocześnie zaliczającego się do tzw. powieści romantycznych. Romantyzm jest tu jednak rozsądnie dozowany, a postawa nieszczęśliwego zakochania opisywana jest z przyganą ze względu na niszczący stan, który wywołuje, a jednocześnie z wyrozumiałością i współczuciem niczym dla popularnie panującej choroby (którą zresztą jest ;)
Drogie kobiety czasów obecnych, powinnyśmy podziękować naszym poprzedniczkom odwagi w walce o prawa kobiet. Jakkolwiek są one obecnie nadużywane i wypaczane, to dzięki nim możemy żyć jako samodzielne jednostki, rozwijać się intelektualnie i społecznie, a także być mądrymi partnerkami mężczyzn, nie będąc jednocześnie skazanymi na ich łaskę i niełaskę.
Komentarze