Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
W piątek wieczorem byłam u Oli na rozpoczęciu sabatu. Wracałam potem późno do domu i Ola namawiała mnie, żebym nocowała u niej. Nie mogłam wtedy, bo musiałam zabrać z domu rzeczy na sobotnie wyjście ewangelizacyjne i wspólny obiad, więc nocowałam u niej z soboty na niedzielę. Sobotni wieczór spędziłyśmy na filmach, a niedziela była kulturalna od początku do końca :)
Jeżeli macie wolny dzień, a nie wiecie, jak go ciekawie spędzić, polecam stronę Kulturalna Warszawa. Znajdziecie tam wykaz różnych kulturalnych wydarzeń w mieście. Jest sporo imprez biletowanych, jak przedstawienia teatralne czy baletowe, ale można też znaleźć inne ciekawe wydarzenia, może nie tak prestiżowe, jak "Sen nocy letniej" w Teatrze Wielkim, ale równie inspirujące i do tego ze wstępem wolnym, o czym napiszę w kolejnym poście. A tymczasem opowiem o zasadniczej wycieczce, czyli Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.
Muzeum mieści się na ulicy Anielewicza, nieprzypadkowo tam, ponieważ człowiek ten, czyli Mordechaj Anielewicz, był przywódcą powstania w getcie warszawskim w 1943 r. To wielki, nowoczesny budynek, gdzie główna wystawa mieści się pod ziemią. Na zwiedzanie wystawy stałej trzeba sobie zarezerwować minimum 2 godziny, a i tak nie wystarczy, jeżeli chce się spokojnie poczytać liczne opisy, cytaty, źródła i wypróbować różne interaktywne urządzenia. W budynku muzeum są także wystawy czasowe. Cena biletu normalnego to 25 zł. Bardzo korzystne są bilety rodzinne. Chociaż tematyka jest trudna dla dzieci, to jest tam sporo eksponatów, które dzieci mogą zainteresować.
Żydowskie miasto.
Wystawa to korytarz i różne większe sale, w których można zobaczyć, jak na przestrzeni lat Żydzi żyli w Polsce. Na jednej sali znajduje się żydowskie miasteczko. Jest tu targ, karczma, dom mieszkalny, synagoga. W środku w gablotach znajdują się unikalne eksponaty.
Drewniana synagoga.
Sala z okresu rozbiorów. Jakkolwiek ciężki to był okres dla państwa polskiego, dla Żydów także, to jednak w obszarach zaborów mogli mieszkać, pracować i tworzyć kahały, czyli rady gminy. Były nałożone na nich różne ograniczenia odnośnie wykonywanych zawodów. W niektórych zaborach nie mogli się osiedlić, jeśli wcześniej tam nie mieszkali. Były też spore zaostrzenia odnośnie tradycyjnych strojów. W zaborze rosyjskim Żydzi nie mogli chodzić w pejsach czy chałatach, kobiety także musiały być ubrane "po europejsku". Wolno jednak było im się żenić, jak głosił napis na ścianie ;)
Chupa, baldachim ślubny z napisem:
"Głos radości i głos wesela, głos oblubieńca i głos oblubienicy"
1891 r.
Stacja kolejowa
Zachwycającym miejscem była międzywojenna żydowska ulica ze sklepami, pocztą, a nawet kinem :) oczywiście wszystkie napisy były wyświetlane przez projektor na ścianie. Jednak na podłożu był prawdziwy bruk, stała rzeczywista latarnia i ławeczka :)
Na wyobraźnię oddziałują nie tylko eksponaty, ale kolory i dźwięki, które rozlegają się w różnych częściach wystawy. Kiedy wkracza się w korytarze wojen, np. okresu sprzed rozbiorów, robi się niespokojnie, mroczno, słychać wojenną muzykę. Jednak kiedy wchodzimy w okres II wojny światowej, efekt jest podwójnie przytłaczający. Właściwie nie da się przejść bez poruszenia przez tę część wystawy. Ciasne, ukośne ściany w szarym kolorze, wiele czarno-białych zdjęć i filmów. Jest tu chyba najwięcej zachowanych świadectw ludzi, którzy bezpośrednio przeżywali te doświadczenia. Najbardziej poruszyła mnie relacja z powstania w getcie i schemat Umschlagplatz narysowany na podłodze, na którym zbierano Żydów, by ich wywieźć do obozu zagłady.
Okres powojenny to emigracja Żydów za granicę. Część wyjechała do nowoutworzonego państwa izraelskiego, ale większość wyjechała do Stanów czy Szwajcarii. Smutne zakończenie historii Żydów na naszych terenach.
Muzeum jest doskonale przystosowane do zwiedzania przez obcokrajowców, każdy eksponat jest opisany w języku polskim i angielskim. Są także dostępne oprowadzania w języku polskim i angielskim o stałych porach. Chciałabym wybrać się tam jeszcze raz, żeby móc na spokojnie doczytać wiele informacji, których na raz nie mogłam przyswoić.
Komentarze