Translate

Wszyscy mają wiosnę, mam i ja.

Jak widać na załączonym obrazku, mamy wiosnę i Dzień Wagarowicza, w ścisłym słowa tego znaczeniu. Nie musiałam jechać na zajęcia rano do Podkowy, bo wczoraj zadzwonili studenci i elegancko się zwolnili (i tak będą to odrabiać, tylko w następnym tygodniu), kiedy przyszłam do szkoły na 12.45, okazało się, że Natalka nie dotarła, bo miała konkurs w szkole. Drugi uczeń za godzinę też nie przyjdzie z powodu tego samego konkursu. Pozostają jeszcze 3 lekcje i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby i one przepadły... Na szczęście od takich przypadków jesteśmy ubezpieczeni: lekcje tak czy siak są płatne :P
Strasznie dziwnie rano mi było z tym niespodziewanym wolnym. Od miesiąca chyba nie miałam tak, że nie musiałam wstawać rano. Obudziłam się automatycznie o szóstej, przeleżałam do siódmej i potem poczucie obowiązku nakazało mi wstać. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca ani sensownego zajęcia. Tęskniłam za pracą, a nie byłam w stanie zająć się niczym innym. Obawiam się, że stałam się pracoholikiem. Nie umiem egzystować bez pracy. Jestem zmęczona i marzę o odpoczynku, a i tak nie potrafię z niego korzystać, kiedy go już dostanę.
Jak tylko skończę ten kurs, muszę sobie znaleźć inne zajęcie, żeby nie wyjść z ciągu. O, czas się zabrać za kolejny rozdział pracy licencjackiej. Dostałam już wytyczne od promotora, mogę pisać dalej... 
Widzicie? Już się odzywa nałóg. Wdałam się jak nic w mojego tatę. Ostatnio mi to powiedział: "za każdym razem, jak dzwonię do ciebie, to jesteś w pracy, robisz się taka, jak ja". Sama nie wiem. Ale bez pracy do niczego się nie dojdzie, więc w sumie co mam do stracenia?
 

Komentarze