Translate

Gdzie ci rodzice?



Są takie momenty w mojej pracy, kiedy dosłownie opadają mi ręce. Oto historia z dzisiejszego dnia. 

Jedną z moich uczennic jest Natalka. Uczę ją już trzeci rok. Natalka ma tatę Niemca i spędziła pierwsze lata swego życia w Niemczech. Potem jej rodzice się rozwiedli i mama wróciła do Polski i wyszła za innego mężczyznę. Natalka to dusza artystyczna: rysuje, wymyśla historie, zadaje filozoficzne pytania i ogólnie to niezależnie myśląca osoba, tylko strasznie rozkojarzona. Nakłonić ją do zainteresowania lekcją to nie lada wyczyn. Na początku była bardzo ruchliwa i dokuczliwa. Spoważniała i stała się bardziej empatyczna, kiedy w tym roku w jej rodzinie pojawiła się siostra. 
Dzisiaj miałam lekcję o podawaniu godziny "Wie viel Uhr ist es?" i w książce są godziny na zegarku wskazówkowym, żeby uczyć mówienia potocznego: halb drei, zehn vor acht i inne. Ale widzę, że dziewczynka nie kuma, miesza cyfry zupełnie, więc pytam, czy ona w ogóle się zna na zegarku. A ta mówi, że nie, tylko na cyfrowym w komórce. I tak oto na lekcji niemieckiego uczyłam dziesięciolatkę obsługi zegarka wskazówkowego. Powiedzcie mi, ludzie, czy młode pokolenie mentalnie karłowacieje czy to już przestarzała technologia? Co ci rodzice robią, że dziecka obsługi zegarka nie nauczyli? 
Koleżanka nauczycielka powiedziała, że u nich w szkole maluchy już od pierwszej klasy uczą się pokazywania godzin na zegarku. Ja, kiedy miałam siedem lat, dostałam pierwszy zegarek i tata uczył mnie, jak odczytywać godziny. Co prawda, potem był szał na elektroniczne i wskazówkowy poszedł w kąt, ale to, czego tato mnie nauczył, pamiętam do dzisiaj.Teraz dzieciaki dostają komórki i mają tylko zegarki cyfrowe, więc nie muszą myśleć. Straszne kalectwo. Automatyzacja niszczy nasze samodzielne myślenie i czyni nas niewolnikami cywilizacji. 
Jestem wdzięczna moim rodzicom, że uczyli mnie samodzielności. Jeśli w przyszłości będę miała dzieci, chciałabym, żeby też dostały praktyczną szkołę życia.

Komentarze