Wiosenne uśmiechy w metrze
Dzisiaj miałam drugi dzień zajęć z polskiego. Mam w grupie cztery osoby: młode małżeństwo z Ukrainy, dziewczynę z Azerbejdżanu o imieniu Shafiga i czarnych włosach oraz chłopaka z Ukrainy, na moje oko koło trzydziestki, bo mu się pojawiają srebrne nitki we włosach. Całkiem dobrze sobie radzą, tylko moje gardło odmawia posłuszeństwa i ledwo się trzymam. Kupiłam sobie Amol, magiczny środek na wszelkie dolegliwości, znany od dzieciństwa. Muszę się ogarnąć do soboty, bo trzeba śpiewać na zjeździe.
Pogoda jest fantastyczna. Resztki śniegu topnieją w okamgnieniu, a obok kolejki stoi rząd rowerów. Serce mi do nich wyrywa, ale nie mam kłódki do roweru, żeby go zamocować. Dzisiaj muszę ją kupić. Mam dosyć chodzenia piechotą i dźwigania toreb.
W dzisiejszym Metrze przeczytałam artykuł o projekcie ZTM, żeby przywrócić towarzyskie pogawędki w autobusach. Mają być uruchomione plakaty oraz specjalne znaczki, które przyczepione do ubrań będą sygnalizować, że ktoś ma ochotę pogadać. Ciekawe, chociaż ja pewnie bym nie skorzystała. Nie lubię rozmawiać z nieznajomymi. Ale któregoś dnia jechalam autobusem, w którym kierowca rozmawiał z pasażerami przez mikrofon. Był wesoły, dowcipny i ludzie się uśmiechali, kiedy komentował mijaną trasę. Może i to lepsze, niż siedzenie ze słuchawkami na uszach i izolowanie się od świata...?
Ps. Decathlon dał ciała, bo nie miał na stanie pojedynczych linek zabezpieczających. Znalazłam takową w Carrefourze za 10 zł. Niniejszym sezon rowerowy uważam za otwarty:D
Komentarze