Środa minie na pianinie, tydzień zginie
Dzisiaj też coś z pracy. W środy mam 4 zajęcia z pianina w Michałowicach. Najpierw jest Antek, chłopiec z IV klasy, który kontynuuje naukę, potem Julka (5 lat), a potem ze szkoły wychodzę kilkaset metrów na inną ulicę do domu, gdzie mieszkają Gabrysia i Adaś.
Antek jest bardzo wrażliwy, lubi grać, ale trudno go przekonać do ćwiczenia na bieżąco. Daję mu ostatnio etiudy i menuety, a ponieważ to nie jest coś, co zna ze słuchu, to mu się nie bardzo podoba. Ale inaczej nie wzmocni sobie palców. Ma też dziwne przygody z pianinem: dzisiaj drugi raz uderzył się w nogę, widocznie za mocno nimi przebiera, no i się rozpłakał. Ogólnie jestem mocno zdystansowana wobec dzieci i jakoś niełatwo okazuję im uczucia, nie jestem do końca pewna, czy dzieci można dotykać czy przytulać, więc ograniczyłam się do doraźnej pomocy w postaci czegoś zimnego na uśmierzenie bólu.
Julka jest pojętna i błyskawicznie czyta nuty. Robi to tak szybko, że po niedługim czasie się nudzi. Oczywiście czytanie nut to jedno, a technika to drugie. Jej paluszki są jeszcze nieukształtowane pod kątem gry, rosną i nie zawsze jest w stanie ogarnąć rączką klawiszy, przez co się zniechęca. Muszę trochę walczyć z jej przekorą, żeby skupić ją na tym, co mamy do zrobienia.
Gabrysia i Adaś to dzieci, po zajęciach z którymi wychodzę niczym z
młyna. W głowie mi huczy i muszę się chwilę uspokajać. Dlatego potem nie
mam już innych zajęć, tylko idę do domu. Od kilku lekcji zaczęłam się
modlić, kiedy wchodzę do nich, żeby nic ich nie rozpraszało i żebym
wyszła z lekcji spokojna. Widzę, że to naprawdę działa.
Gabrysia ma 7 lat i dla mnie jest istotą, która ma trzy razy szybsze tempo życia, niż ja, takie wcielenie ADHD. Zawsze biega i skacze po pokoju, kiedy gra, to wszystko chciałaby od razu grać szybko. Szybko też myśli i trudno jej się skupić. Jest jednak bardzo muzykalna. Musiałam ją jednak trochę przycisnąć do rzetelnego zajmowania się nutami, a nie tylko odczytywania numerków palców. Dzisiaj skończyłyśmy pierwszą książkę z piosenkami i uczyłyśmy się gamy. Miała bardzo dobrą koordynację w graniu rozbieżnie, a nawet równolegle też spróbowała i całkiem jej to wychodziło.
Adaś jest w IV klasie, gra od 3 lat. Było mi trudno wskoczyć jako kolejny nauczyciel i zachęcić go do czegoś nowego, bo wykazywał niewielkie zainteresowanie grą. Wchodził na zajęcia po wcześniejszym graniu na komputerze i traktował lekcję jak zło konieczne. Dzisiaj jednak dzieci powiedziały mi o umowie z tatą, który sporządził im tabelkę z punktami. Zapisują w niej, ile ćwiczyły na pianinie, ile siedziały na komputerze i oglądały telewizji i według jakiegoś przelicznika dostają za to punkty. Wobec tego grały co do minuty i żadne nie chciało, żeby drugie przegoniło go nawet o sekundę, żeby nie uzyskało przewagi. Widać, a właściwie słychać też było, że w tygodniu ćwiczyły. Adam grał etiudę pewnie, nowy utwór też, wszystko miarowo, aż się przyjemnie słuchało. Muszę mu dawać trudniejsze rzeczy, żeby miał motywację. Oczywiście świetnie czyta nuty i ogarnia utwór błyskawicznie, tylko mocno się denerwuje, jak mu się dźwięk pomyli i nerwowo uderza w klawisze. Ale im więcej gra, tym bardziej się wysubtelnia. Potrafi się zapamiętać w grze i wtedy idzie mu naprawdę dobrze.
Moi studenci z kursu polskiego jakimś niecnym sposobem zdobyli do mnie numer telefonu i jeden z nich (ten, co myślałam, że jest koło trzydziestki, a się okazało, że to rocznik '88 ;) zadzwonił żeby odwołać jutrzejsze zajęcia, bo mieli coś do załatwienia (taa, jutro Dzień Wagarowicza i legalnie się na wagary urywają :P) Jeszcze do mnie nie dociera, że wobec tego zaczynam pracę o 12.45 i mogę się pierwszy raz od miesiąca wyspać ;) o ile zegar biologiczny nie obudzi mnie o 6, jak co dzień.
Komentarze