Kika magistra germanicae est ;D
Wczoraj (wczoraj? tak, wczoraj) czytałam szczegółową relację z Oli obrony, no nie do wiary, jak wiele wydarzeń i emocji może towarzyszyć tak nudnemu egzaminowi:P ale może to i dobrze, bo inaczej jaka byłaby z tego frajda? ;)
U mnie tak się nie działo, albowiem:
-odpowiednio wcześniej podbiłam kartę obiegową i zrobiłam zdjęcia,
-pracę pisałam niemal od roku i nie miałam żadnej prezentacji,
-dzień wcześniej położyłam się spać przed 22, bo źle się czułam (co nie przeszkadzało się obudzić samoczynnie o 5),
-dzień wcześniej wyprasowałam ubranie na obronę (zaplanowane od ponad miesiąca, bo nie było sensu kupować czegoś ekstra) i uparcie wierzyłam, że pomimo pięciodniowego chłodu nazajutrz będzie odpowiednio ciepło na krótki rękaw (i tak było ;)
-nie sprawdziłam neta, bo go zwyczajnie w świecie nie było (padł wczoraj i dzięki temu poszłam wcześnie spać, no i nie przeczytałam istotnego maila od promotora, który radził nam się dobrze wyspać ;)
-nie mogłam załatwić większości tych spraw, co Ola, bo moja obrona była o 9 rano:P
-byłam na uczelni godzinę wcześniej, a i tak musiałam jeszcze pół godziny czekać na swoją kolej (i denerwować się, kiedy przyjedzie Natalia, koleżanka, która pisała pracę u tego samego promotora)
-nie musiałam czekać na wyniki specjalnie długo, bo nasza grup(k)a egzaminacyjna składała się z dwóch osób:P
...czyli jak zwykle, nudno, pedantycznie, zapobiegawczo i bez żadnych nieprzewidzianych wydarzeń :P
Ale żeby nie było, że nic się nie działo, to musiałam się denerwować przy odpowiedzi i mylić daty, a potem wyjść i przeżywać, że namieszałam w pytaniach i obleję:P a skończyło się gratulacjami dla pań magister i 4,5 na dyplomie ;)
Może jestem nienormalna, ale czułam, że nie dałam z siebie wszystkiego i nie odpowiedziałam jakoś wielce błyskotliwie, jakoś na poziomie tego egzaminu. Może wyobraziłam sobie nie wiadomo jaki poziom i teraz się czepiam. Może jestem perfekcjonistką i jakoś tak się mi wydawało, że inaczej to miało wyglądać. I jakoś tak nie mogę uwierzyć, że minęło 5 lat studiów, że przetrwałam te wszystkie egzaminy i szkoły muzyczne do tego i że to już koniec. Tak po prostu. I może dlatego siedzę pół dnia na kompie i marnotrawię czas na graniu w Prehistorika. A może po prostu dlatego, że bolą mnie wszystkie mięśnie, jak puścił stres.
I może to wszystko nie jest ważne, może przesadzam i zanudzam. Ale ostatecznie to mój blog:P
A na podsumowanie tego wszystkiego (bo właściwie trudno określić, jakich emocji było więcej: pozytywnych czy negatywnych) po prostu powiem, jaki był rezultat:
Pani mgr Karolina Harasim ma od dzisiaj wakacje. I zabiera się za szukanie pracy i planowanie własnej rodziny ;)
Tak nam polecił nasz kolega z roku. Tak, to jest właśnie ten czas. Bes kitu.
Pozdrawiam wszystkich z V FG : tych przed i tych po :)
Komentarze