(Prawie) majówka w Bieszczadach.
Kiedy 20 kwietnia otworzono lasy, parki narodowe też ogłosiły otwarcie szlaków tutaj. Zdecydowaliśmy się z Olą, Artemem i Ronją pojechać na jeden dzień w Bieszczady. Wprawdzie miejsca noclegowe, restauracje, parkingi i cała infrastruktura jest zamknięta, ale po szlakach można chodzić. I to bez maski. Nie trzeba było też płacić za wstęp do parku.
Zrobiliśmy pętlę z Wołosatego, podejście do przełęczy,
ominęliśmy Tarnicę i poszliśmy szlakiem do Halicza, Rozsypańca i z powrotem do Wołosatego.
Zajęło nam to 7 godzin.
Podejście pod Tarnicę zrobiliśmy z rodzicami i Ronją w 2017 roku.
Relacja tutaj
Na szlakach pusto, mijaliśmy pojedyncze osoby
Tutaj wegetacja jest opóźniona o miesiąc
Jak na kwiecień, to było ciepło.
Szlak na Czerwone Wierchy, tędy szliśmy 3 lata temu
A my wybraliśmy tę drogę
Tarnica ośnieżona
Śnieg momentami też zalegał, ale dałyśmy radę z Ronją w adidasach
Przebiśniegi w kwietniu!
Widok na Tarnicę
Tradycyjne zdjęcie.
Wolność
Halicz 1333 m
Granica z Ukrainą
Piękne polany czosnku niedźwiedziego
Dobrze, że to już koniec...
Ponieważ na razie granice są zamknięte, pozostaje turystyka krajowa. Zachęciłam się do odwiedzenia wszystkich polskich parków narodowych. Na razie mam zaliczone pięć: Bieszczadzki, Tatrzański, Kampinoski, Ojcowski i Pieniński. Jak tylko pogoda dopisze i będzie można gdzieś pojechać na dłużej, chętnie odwiedzę resztę :)
_________________
Więcej zdjęć na: https://photos.app.goo.gl/qkEWG4nYK38sAk1BA
Komentarze