Nagrodą każdy dzień.
Od dwóch dni pakuję się na camp. Wstawiam prania, prasuję uprane rzeczy i pakuję je do walizki. To półtoratygodniowy wyjazd, prawie jak przeprowadzka, więc muszę mieć wystarczającą ilość ubrań. Ale tak naprawdę zabijam czas. Nie myślałam, że można się tak nudzić bez komputera. Przeglądam w nieskończoność na telefonie strony Allegro, zamęczam znajomych pytaniami o komputer (Tygrys już chyba wymiękł, Rozum odpowiedział wyczerpująco, bo zagaduję go raz na ruski rok, ale za mnie sprzętu nie wybierze) i wysyłam zapytania do sprzedawców. Nie mam zbyt wielkiego wyboru, właściwie krążę wokół jednego modelu, ale nie mogę go dobrze obejrzeć i się na niego zdecydować, więc moje myślenie trwa wieki. Jak ja nie lubię tego procesu wyboru. Zawsze tak jest, kiedy mam wydać większą ilość pieniędzy. Ten komputer ma mi chodzić przez parę lat, więc nie mogę kupić byle czego. Też tak macie?
Od kilku dni chodzi mi po głowie piosenka Tabb&Sound'n'Grace "Każdy dzień". Kiedy dopada mnie ostatnio zniechęcenie, to jakoś stawia do pionu. Najnowszą płytę przesłuchałam już kilka razy. Muzyka jest dosyć jednolita brzmieniowo, ale warto posłuchać tekstu, bo rzadko ostatnio tworzy się coś wartościowego.
Mam pisać sprawozdania z każdego dnia dla Daniela, więc jest szansa, że będę się tu udzielać na bieżąco.
Komentarze