I do południa budzikom śmierć. NY 2014
Jajeczka szczęścia, jajeczka szczęścia :)
Ostatni tydzień starego roku był dla mnie mocno roztętnionym okresem, ze względu na dwie imprezy w przeciągu trzech dni. Pierwsza to ślub Dawida i Judyty, a druga to sylwester. Na ślubie tym razem nie byłam obarczona żadnym zajęciem, a mimo to denerwowałam się, jak to wszystko wyjdzie, bo całe wydarzenie przyspieszyło się. Ale przysięga została złożona, para młoda się pocałowała, było wesele do północy, a nasze zacięte walki w konkursach były nagradzane Kinder niespodziankami ;) Nie zapomnę konkurencji "świstak", gdzie razem z Olą, Luizą i Anią miałyśmy zjeść ciasto bez używania rąk, zjeść dwa płaty wafli bez popijania, nadmuchać balon aż do pęknięcia i zjeść pół szklanki bułki tartej, a następnie zagwizdać :P I chociaż balon strzelił mi w rękę, a potem wyrżnęłam o podłogę po kręceniu się wokół talerzyka i biegu do krzesła, fundując sobie otarty łokieć, to jednak zabawa całego wieczoru była przednia :) no i oczywiście fantastyczne jedzenie, którego skromny fragment możecie podziwiać powyżej :)
Sylwestrowy suchar nie był tak spektakularny, jak w zeszłym roku, ale nagraliśmy filmik, zrobiliśmy zumbę, Mateusz przyniósł tort z noworocznymi życzeniami, oglądaliśmy pokaz fajerwerków ze Stadionu Narodowego i do szóstej rano graliśmy w psychologa :P
Pozostaje mi tylko podzielić się hitem z czwartej nad ranem, który zdobył rekordową ilość wyświetleń, a ja nie obejrzałam go do tej pory ani razu :P
Ps. Wstałam 2 godziny temu, a za kilka godzin trzeba będzie znowu pójść spać :P co za obłęd...
Komentarze