Hobbit. Back to work
Święta i po świętach... Tydzień nauki i pracy rozpoczęty. Ciężko powrócić do normalnego trybu, ale trzeba zarabiać na chleb...
Ola wyciągnęła mnie dzisiaj po pracy do kina. Nastawiałam się właściwie na jakieś drobne zakupy i powrót do domu przed 21, ale Ola miała szaloną chęć coś obejrzeć, więc zdecydowałyśmy się na drugą część "Hobbita". To nic, że nie widziałyśmy pierwszej, kiedy indziej to nadrobimy:P było jeszcze do wyboru "Wilk z Wall Street" z moim ulubionym Leosiem, ale moralność filmu pozostawiała wiele do życzenia, więc odpuściłyśmy.
Film nakręcony jest z rozmachem i wszystkie krajobrazy ogląda się z zachwytem. Fabuła mnie nie porwała, bo nie jestem fanem fantasy, ale całość tworzy barwną, baśniową opowieść :) powyżej jedno z niesamowitych zdjęć. Aż by się chciało pojechać do Nowej Zelandii i zobaczyć to na własne oczy... Jeśli chcecie przeczytać recenzję o chwytliwym tytule, zapraszam tutaj.
Ps. W ciągu ostatnich kilku tygodni 4 razy podróżowałam z blablacar, za każdym razem z ciekawymi i sympatycznymi ludźmi. Okazuje się, że nie trzeba się bać, warto się odezwać, a interesującą rozmowę można przeprowadzić z każdym, niezależnie od wieku, płci i wykształcenia. Wprawdzie kiedy jeżdżę z Olą, to częściej ona zagaduje, a ja korzystam z bezpiecznego azylu milczenia, ale powoli się przełamuję i w tej kwestii.
Ps. W ciągu ostatnich kilku tygodni 4 razy podróżowałam z blablacar, za każdym razem z ciekawymi i sympatycznymi ludźmi. Okazuje się, że nie trzeba się bać, warto się odezwać, a interesującą rozmowę można przeprowadzić z każdym, niezależnie od wieku, płci i wykształcenia. Wprawdzie kiedy jeżdżę z Olą, to częściej ona zagaduje, a ja korzystam z bezpiecznego azylu milczenia, ale powoli się przełamuję i w tej kwestii.
Komentarze