People don't change
Wróciłam z lasu brudna i spocona. Dawno z taką rozkoszą nie brałam prysznica. Człowiek docenia te zdobycze cywilizacji, kiedy pobędzie trzy dni bez dostępu do łazienki... Było radośnie z tą naszą warszawską młodzieżą. Przypomniały się szalone czasy sprzed 10 lat, kiedy jeździliśmy na kolonie do Zatonia i graliśmy w zdobywanie flagi w lesie, brudząc się popiołem w celu maskowania; owczy pęd chłopców do bardziej rozchwytywanych koleżanek i tego typu nastoletnie klimaty. W ogóle to strasznie dużo retrospekcji uprawiam ostatnio. Czyżbym się starzała?
Odszukuję we wcześniejszych doświadczeniach pewne prawidła oraz przy okazji odkryłam przerażającą prawdę: LUDZIE SIĘ NIE ZMIENIAJĄ. Co z tego wynika?
Jeśli ktoś jest z natury lovelasem, to nim pozostaje i żadne pobożne życzenia "jak się zakocha, to się zmieni" nie działają. Wniosek: Olej go, niech szuka innej naiwnej.
Jeśli ktoś jest uparty i nieprzystępny, może wprawdzie nabrać trochę ogłady, ale jak już teraz ci to nie odpowiada, to nie licz, że za 10 lat stanie się czarującym dżentelmenem, bo tak sobie założyłaś w swoim harmonogramie oswajania. Wniosek: Weź się za jego sympatycznego brata/kumpla/kuzyna :P
Jeśli znosisz kogoś na słowo honoru, bo sobie obiecałaś, że w ten sposób będziesz szlifować swoją miłość bliźniego, nie licz, że wskutek twoich umartwiań stanie się on kimś innym, niż jest. Wniosek: przestań uprawiać tę masochistyczną pokutę i poszukaj kogoś normalnego.
Mnie też się to tyczy... Człowiek zmienia wprawdzie poglądy na różne sprawy, ale w środku pozostaje taki, jaki był. Może tylko lepiej potrafi nad pewnymi rzeczami panować...
I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszy dzień.
Komentarze