The piano keys are black and white but they sound like a million colours in your mind.
Spider's web
Katie Melua
If a black man is racist, is it okay
If it's the white man's racism that made him that way
Because the bully's the victim they say
By some sense they're all the same
Because the line between
Wrong and right
Is the width of a thread
From a spider's web
The piano keys are black and white
But they sound like a million colours in your mind
I could tell you to go to war
Or I could march for peace and fighting no more
How do I know which is right
And I hope he does when he sends you to fight
Because the line between wrong and right
Is the width of a thread from a spider's web
The piano keys are black and white
But they sound like a million colours in your mind
Should we act on our blame
Or should we chase the moments away
Should we live
Should we give
Remember forever the guns and the feathers in time
Because the line between wrong and right
Is the width of a thread from a spider's web
The piano keys are black and white
But they sound like a million colours in your mind
The piano keys are black and white
But they sound like a million colours in your mind
***
Nie pamiętam, czy umieszczałam tutaj tę piosenkę, pewnie nie. Nie jest ani nowa, ani mniej znana, ani żadne odkrycie dla mnie, po prostu tak mi wpadła do głowy ostatnio, zwłaszcza tekst, który jest bardzo wymowny. A że Katie Melua pozostanie dla mnie zawsze genialna, więc umieszczam.
***
Wczoraj znów odkryłam, że uwielbiam wieczory w mieście. Kiedy już zakończyłam mój pracowity dzień w biurze i szkole muzycznej, podążyłam zaśnieżonymi uliczkami Starego Miasta do domu, sunąc w moich śliskich butkach po wyjeżdżonym śniegu. Ach, jak pięknie było. Spadający śnieg błyszczał w świetle latarni tysiącami kolorów jak confetti, światełka choinkowe rozjaśniały zimowy mrok, a wszystko wypełniała coraz gęstsza, puchowa cisza... Rozmarzona kontemplowałam nastrój tego wieczoru, kiedy nagle tuż przed nosem wylądowała mi ... choinka :P Ktoś wyrzucił ją z balkonu, niewiele brakowało, a oberwałabym nią w głowę. No i cóż, to był koniec lirycznego nastroju. Skończyło się na poprawianiu nut i "Chłopaki nie płaczą", bo nie było House'a. Ot, takie życie.
***
I cóż ja tu jeszcze mogę mądrego powiedzieć... Po weekendzie rozpocznie się odliczanie do próby, zaliczeniowe szaleństwo, dalej 8h przed monitorem i wieczorne powroty zmęczonego człowieka. Ale ogólnie wszystko jest w najlepszym porządku i chyba znowu mogę powiedzieć: lubię moje życie:) i znowu zaczęłam cieszyć się z drobiazgów, a nie martwić na zapas. Tego się trzymajmy.
Pozdrawiam biało i zimowo.
Komentarze