Pojedźmy na Hel!
Gdzieś lata temu na wieczorku na wesoło, na zjeździe młodzieży w Lublinie, za sprawą Sylwka zapadła mi w głowę jedna piosenka:
Jestem kosmitą z planety Ziemia
Mieszkam w kartonie na dworcu w podziemiach
Jak każdy człowiek mam w życiu swój cel
Tak bardzo chciałbym pojechać na Hel
Byłam długo przekonana, że on sam ją wymyślił, dopóki nie zobaczyłam tego:
I wtedy w mojej głowie powstała myśl, że moje życie będzie niekompletne, jeśli nie zrealizuję tego celu. Jak wiele z takich planów na podróże na koniec świata i ta czekała w kolejce długo i cierpliwie. Kiedy jednak zabierasz się za planowanie, szalony pomysł staje się realny. Mój urealnił się dokładnie w tym roku, w ostatni weekend sierpnia i wakacji, a wszelkie rezerwacje i zakwaterowanie załatwiałam na 3 dni przed. Można pojechać nad polskie morze na spontana? Można.
Od kilku wypraw pakuję się w ten plecak i jest bardzo pojemny.
Zarezerwowałam nocleg w Gdyni przez Airbnb: pokój jednoosobowy w mieszkaniu ze wspólną łazienką. Za 2 noce zapłaciłam 94 zł. Jak na nocleg w Trójmieście w sezonie cena całkiem przyzwoita. W Gdyni to lubię, że w większość miejsc da się dojść piechotą i nie traci się dużo czasu.
Szalenie podobały mi się te domki.
Plan na wycieczkę był taki: dojechać pociągiem z Gdyni do Chałup, a dalej na Hel dojechać rowerem. Od Chałup do Helu jest 27 km i czułam, że dam radę, jeśli będę robić przerwy regeneracyjne. Myślałam o swoim rowerze, ale to miała być wyprawa niskobudżetowa, więc powrót w niedzielę pociągiem Słonecznym, który już w drodze powrotnej z Malborka okazał się oblegany. Nie miałam złudzeń, że znajdzie się miejsce na rower. Uderzyłam do moich znajomych z Trójmiasta i zorganizowali mi na sobotę rower. To była najlepsza opcja, bo mój miejski nie dałby rady na takiej długiej trasie, albo raczej ja nie dałabym rady bez przerzutek.
Lato, wakacje, rower i jazda na Hel.
Miałam trochę towarzystwa, tylko każdy wysiadał na innej stacji.
Władysławowo - miasto na najdalszej północy
Port widziany z okien pociągu
Chałupy welcome to.
Polish Barbados y Galapagos
Trasa rowerowa po półwyspie Helskim jest bardzo przyjemna. W większości wyasfaltowana albo brukowana, po prawej stronie widać zatokę Gdańską, a po lewej przez drzewa przeziera Bałtyk.
Gdzieś przed Kuźnicą
Kuźnica - port rybacki
W Jastarni, co roku w Jastarni
W Jastarni to zdarza się nam
Brunch na plaży.
Jurata - córka króla mórz
Daleko jeszcze?
Odcinek z Juraty do Helu to same lasy, w większości zajęte przez tereny wojskowe. Tutaj było mi najciężej jechać, bo zaczęło uwierać w siedzenie :P marzyłam juz tylko, żeby dojechać do plaży i leżeć do końca dnia.
Wieża Kierowania Ogniem.
Wzdłuż wybrzeża Niemcy w czasie II wojny światowej wybudowali pas pancernych umocnień.
Takie autobusy jeżdżą na Hel :>
Nareszcie.
Pomorskie Krupówki.
Cypel Helski.
Otwarty Bałtyk, plaża i 27 stopni.
Zakochałam się przez wyjazdem w piosence "Pofalowani" Bovskiej.
Aż musiałam zrobić coś swojego do muzycznego tła.
Hel - początek Polski.
Przejechałam tego dnia ponad 30 km.
Satysfakcja ogromna z każdego kilometra i zobaczenia tego kawałka kraju.
Warto wychodzić na wieże w jakiejś miejscowości, żeby zobaczyć całość krajobrazu.
Tutaj latarnia morska na Helu.
Z góry widać głownie lasy, ale i kawał Bałtyku.
Plażowałam tego dnia aż dwa razy. Pływały statki, a ludzie ćwiczyli kitesurfing.
Na powrót do Gdyni kupiłam rejs statkiem, a właściwie tramwajem wodnym.
Dym z komina walił niemiłosiernie, ale dla widoków było warto.
Cudowny zachód słońca nad portem w Gdyni.
Na zakończenie dnia chłodnik w "Zielonym Rowerze". To miejsce, do którego chętnie będę wracać.
Komentarze